Koniec roku obfitował w premiery książek, na które warto było zwrócić uwagę. Migały mi różne okładki. Książka Ani złego słowa wpadła mi w oko. Czytałam sporo obiecujących recenzji i gdy natknęłam się na dziesiątą pełną zachwytów recenzję, powiedziałam sobie stop. Im więcej czytam pochlebnych tekstów, tym później moje oczekiwania są większe no i tym łatwiej o zawód. Książka trafiła, nie na samo dno kolejki, ale zdecydowanie niżej. Musiała odczekać swoje. Nie oczekujcie dynamicznej akcji, siłą tej książki jest mowa emocji, opowieść o kimś, kto zupełnie nie umie się odnaleźć. Książka, która pokazuje pewne sprawy dla Polaka nowe, takie, które ciężko zrozumieć. Nowa perspektywa to jest, to co cenię!
Niru pochodzi z Afryki, wychowywany jest przez ultra konserwatywnego ojca, który z jednej strony odnalazł się świetnie w Stanach, to ciągle ostro jest związany z Nigeria, wraca tam regularnie, nie chce odciąć się od korzeni i wymaga od synów, by szanowali swe nigeryjski korzenie. O ile starszy brat Niru jest podatniejszy, a raczej sprytniejszy, bo umie kamuflować to, co myśli i do czego dąży. Niru tymczasem ma ważniejszy problem, prócz problemów z dziedzictwem ojca, z którym nijak się nie utożsamia, Niru szuka swojej tożsamości jako młody człowiek. To książka o świecie, w którym kolor skóry od razu czyni cię podejrzanym o świecie, w którym orientacja seksualna, to, że jesteś inny, może zamienić życie w piekło. Porażające.
Poraziła mnie ta książka, bo pokazała mi świat człowieka, którego wewnętrzne życie jest koszmarem. Rozdarty na wiele kawałków, pomiędzy tym, że sam ze sobą nie może dojść do konsensusu, miota się, sam nie wie czego chce, ale to zrozumie każdy, kto był młody. Przerażające jest zetknięcie tego młodego człowieka ze światem. Scena, w którym zatrzymuje go policja, tylko ze względu na kolor skóry, budzi we mnie przerażenie, co to za świat. Może to też kwestia, że ja nie znam Stanów, być może to ma jakieś uzasadnienie, tak jak my z automatu pilnujemy portfela, widząc Roma. Relacja Niru z rodzicami, chyba najgorsze do wyobrażenia. Wydaje mi się, że ja będę wracać do tej książki, ma ona wiele wymiarów, które warto zgłębić i nad nimi się pochylić. Mocna przeżycia, dobry, bardzo dobry styl. Poszukiwanie przez młodego człowieka tożsamości tak naprawdę u zarania życia. Wydaje mi się, że ambitny reżyser zrobiłby z tego naprawdę świetny film, taki grający na emocjach! Będę polecała wielu osobom na pewno!
Katarzyna Mastalerczyk