Bycie neurochirurgiem to jedno z moich niespełnionych marzeń, czasami do tej pory żałuję, że jednak nie zdecydowałam się pójść na studia medyczne i brnąć w tym kierunku. Teoretycznie nigdy nic straconego, ale jakoś czuję, że po prostu nie dałabym rady na nowo być studentem, dlatego pozostaje mi jedynie rozwijanie tej pasji w nieco inny sposób – w poszerzanie swojej wiedzy, dla swojej własnej przyjemności, dzięki oglądaniu programów naukowych czy czytaniu odpowiednich książek. A dzieło Suzanne O\’Sullivan z pewnością można do nich zaliczyć, chociaż skupia się ono przede wszystkim na jednej kwestii – na epilepsji.
Epilepsja, zwana też potocznie padaczką, to cała grupa zaburzeń neurologicznych, dla której charakterystyczne są napady padaczkowe. Wiele ludzi zna ten stereotypowy napad: drgawki, konwulsje, wstrząsy. A okazuje się, że tak naprawdę napady te mogą mieć naprawdę bardzo różny przebieg, czasami nawet niedostrzegalny gołym okiem. Dzieło O\’Sullivan uświadomiło mi, że epilepsja ma tak wiele twarzy, jak wiele osób na nią choruje – praktycznie każdy przypadek, który autorka opisuje w swojej książce, jest inny. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że epilepsja to grupa zaburzeń, a nie konkretne zaburzenie, to w sumie nie powinno nas to w ogóle dziwić?
Muszę przyznać, że wiele przypadków zaprezentowanych przez autorkę mnie zaciekawiło, ale też zadziwiło. Faktycznie, kojarzyłam padaczkę głównie z tym stereotypowym podejściem, co oczywiście nie jest błędnym postrzeganiem tej choroby, ale zdecydowanie bardzo okrojonym. Mózg to w moim odczuciu najbardziej fascynujący organ naszego ciała, który wciąż skrywa przed nami wiele tajemnic. Niecodzienne historie zaprezentowane przez neurolożkę były naprawdę niesamowite: czy uwierzycie, że jeden z jej pacjentów widział kątem oka goniące go postacie z kreskówki, wiedział, że tak naprawdę nie mają one racji bytu, ale był święcie przekonany, że je widzi. Proszę bardzo, mózg płata nam figle. I chociaż normalnie uznalibyśmy go za świra, to niestety wszystko miało podłoże chorobowe.
O\’Sullivan na łamach tej publikacji opisuje wiele ciekawych przypadków, ale też pokazuje, że diagnoza bywa naprawdę bardzo ciężka. Część jej pacjentów została błędnie zdiagnozowana, chociaż wiele elementów wskazywało właśnie na epilepsję. Przejawia się tutaj złożoność człowieka jako istoty żywej, złożoność naszego mózgu, widać, że trzeba patrzeć na potencjalnych chorych całościowo, co nie zawsze jest łatwym zadaniem. Szczerze podziwiam autorkę za jej pracę, bowiem musi ona mieć nie tylko niesamowitą wiedzę, ale potrafić radzić sobie z naprawdę trudnymi przypadkami. Ta książka pokazuje, jak mniej więcej wygląda jej praca, z jakimi osobami się spotyka, ale też nie brakuje w niej ciekawych faktów naukowych i interesujących zagwozdek.
To takie odkrywanie sekretów ludzkiego mózgu i chociaż oscylujemy przede wszystkim wokół jednej grupy zaburzeń, to budzi się w nas świadomość, że epilepsja może mieć tak wiele twarzy. Widzimy, że każdy człowiek może inaczej przechodzić daną chorobę, że każdy z nas jest inny i do każdego należy podchodzić indywidualnie – o czym niestety wielu lekarzy w dzisiejszych czasach zapomina, niezależnie od tego, czy mówimy tutaj o neurologii czy innej dziedzinie medycyny. \”Burze w mózgu\” to naprawdę ciekawa książka, idealna dla wszystkich, którzy interesują się medycyną, neurologią, czy też mają z epilepsją do czynienia na co dzień.
Magdalena Senderowicz