Londyn, 1785 rok. Zamożny kupiec Jonah Hancock otrzymuje informację, że stracił jeden ze swoich statków. Pracujący dla niego kapitan przehandlował i statek i przewożony nim ładunek za najprawdziwszą, wyłowioną u japońskich wybrzeży syrenę. Gdy plotka o niezwykłej istocie rozchodzi się po mieście, Johan Hancock staje się najbardziej rozchwytywanym człowiekiem w Londynie, a do syreny ustawiają się kolejki ciekawskich. Jest wśród nich i pani Chappell, właścicielka najpopularniejszego domu uciech w Londynie. Burdelmama chce ściągnąć do pracy Angelikę Neal, niegdyś swoją najpiękniejszą kurtyzanę. Ta jednak robi wszystko, by trwale uniezależnić się od dawnej opiekunki.
Powieść Syrena i pani Hancock zebrała skrajne opinie i podzieliła polskich czytelników, a ponieważ jako recenzentka muszę opowiedzieć się po jednej ze stron od razu zaznaczam, że dołączam do #teamhancock. Powodów jest co najmniej kilka, chociażby moje zamiłowanie do XVIII i XIX-wiecznych powieści angielskich lub przynajmniej dobrze je udających książek współczesnych. Syrena i pani Hancock udaje doskonale, bo choć porównania do Dickensa i Jane Austen wydają mi się nieco przesadzone, Imogen Hermes Gowar udało się perfekcyjnie wykreować klimat dawnego Londynu – miasta, w którym niewyobrażalne bogactwo sąsiadowało z równie niewyobrażalną nędzą, obsesyjna dbałość o pozory moralności nie kolidowała ze słynnymi na całe miasto przyjęciami w domach publicznych, a największą ambicją kobiety mogło być najwyżej dobre, czyli bogate zamążpójście. Londyn jawi się na kartach tej powieści jako żywa, przerażająca istota, w jednej chwili łaskawa, w drugiej zaś gotowa zniszczyć i pożreć nawet do niedawna uprzywilejowanych mieszkańców. Imogen Hermes Gowar pisze przy tym o sprawach, o których Dickens i Austen napisać by się nie odważyli, czyli wyuzdanym seksie, orgiach w burdelach, i prostytucji jako formie ucieczki przed skrajną nędzą.
Tu pojawia się pytanie: o czym właściwie jest ta powieść? Cóż, o syrenie rzecz jasna i wszystkim co sobą symbolizuje: zmysłowości, pogoni za nierealnymi pragnieniami, wodzeniu na pokuszenie, złudnej sile piękna i pożądania, oraz nieskrępowanej, wymykającej się sztywnym ramom konwenansów kobiecości i seksualności. Nie spodziewajcie się jednak książki z gatunku realizmu magicznego – sił nadprzyrodzonych i atmosfery magii jest na kartach Syreny i pani Hancock tyle, co śniegu podczas tegorocznej zimy. Bo też celem Imogen Hermes Gowar nie była książka fantastyczna, lecz solidna, mocno osadzona w XIX-wiecznym realizmie powieść obyczajowa poruszająca takie tematy jak rola kobiet w społeczeństwie, granice ich wolności oraz ich relacje z mężczyznami. Centralną postacią wydaje się kupiec Johan Hancock, brytyjska pisarka opowiada jednak głównie o kobietach z jego otoczenia. Na plan pierwszy wysuwa się luksusowa prostytutka Angelica, rezolutna Sukie oraz właścicielka domu uciech pani Chappell – każda z nich reprezentuje inny typ kobiecości, łączy je natomiast pragnienie wolności, niezależności i choćby nieznacznej władzy nad mężczyznami. Angelica to kobieta silna, wyzwolona seksualnie, a przez to niebezpieczna – jest syreną z baśni i eposów, uwodzącą mężczyzn i poddającą ich swej woli. Nastoletnią Sukie los obdarzył smykałką do interesów – w domu wuja może wykazać się zdolnościami wynoszącymi ją ponad przewidzianą dla kobiet z jej stanu przeciętność, nawet jeśli jest to wyniesienie pozorne i chwilowe, które zawdzięcza przedziwnej syrenie. Pani Chappell rządzi Londynem jako dostarczycielka przyjemności dla męskiej części jej mieszkańców – w rzeczywistości jest jednak obiektem pogardy. Dzięki pieniądzom wszystkie te kobiety mogą wyłamać się z narzucanej im roli istoty podrzędnej, mogącej pełnić najwyżej funkcję reprezentacyjną bądź stanowić kolejną męską zabawkę.
W tym momencie pojawia się kolejny, jakże ważny bohater powieści, czyli pieniądz, wokół którego obraca się życie pozostałych postaci. Dla kupca Jonaha Hancocka dążenie do maksymalizacji zysku jest naturalnym elementem egzystencji, dla kobiet z jego otoczenia majątek oznacza jednak coś znacznie większego i istotniejszego. Pieniądze może nie dają szczęścia, bez wątpienia dają jednak wolność, a przynajmniej niezależność, do której – każda na swój sposób – dążą bohaterki Syreny i pani Hancock. Wolność to jednak pozorna, w rzeczywistości bowiem dawcami owych pieniędzy są mężczyźni i od ich kaprysu, zdrowia bądź dobrej woli zależy egzystencja związanych z nimi kobiet. Angelica cieszy się luksusem i niezależnością tylko tak długo, jak żyje kochanek, który łoży na jej utrzymanie; aby zgromadzić środki na posag lub godne życie starej panny Sukie musi zostać uwzględniona w testamencie wuja; piękna Bel \”sprzedaje się\” biorąc ślub z niekochanym, ale bogatym arystokratą wie bowiem, że jej kariera kurtyzany wkrótce może się zakończyć; los pani Chappell zaś uzależniony jest natomiast od poziomu zadowolenia jej klientów. Imogen Hermes Gowar stawia więc w swojej debiutanckiej powieści pytanie o znaczenie wolności, zwłaszcza wolności kobiet, dając jednocześnie gorzką, bo niezwykle szczerą odpowiedź. Syrena i pani Hancock nie jest jednak książką przytłaczającą nadmiarem melancholii – czyta się ją dość lekko, głównie ze względu na sporą dawkę ciętego, inteligentnego humoru. A że okraszonego nutą goryczy to już inna sprawa.
Imogen Hermes Gowar pisze dobrze i sugestywnie – umie kreować gęstą, duszną atmosferę, w której czuć wiktoriańskiego ducha. Posiada też niewątpliwy dar prowadzenia narracji i wyobraźnię zdolną wytworzyć interesujące dla czytelnika opowieści. Syrena i pani Hancock to debiutancka powieść, zdradzająca jednak autorkę dojrzałą i konsekwentną, bez wątpienia wartą poznania.
Blanka Katarzyna Dżugaj