Premiera powieści Tatuażysta z Auschwitz odbiła się szerokim echem. Do dzisiaj książka jest popularna, chętnie czytana. Wzbudza wiele emocji. Minęło kilkanaście miesięcy i zapomniałam, kto był kim, kto jak miał na imię. Zaufałam opisowi, że to kontynuacja Tatuażysty. W bardzo szerokim tego słowa znaczeniu faktycznie tak jest, ale tutaj poznajemy losy Cilki, która owszem występuje w pierwszej części, ale nie jest postacią pierwszoplanową. Określenie kontynuacja to moim zdaniem za dużo, bardziej określiłabym tę książkę jako drugą z cyklu. To oczywiście spory czysto teoretyczne, które nie mają wpływu na treść powieści. Wspominam o tym tylko dla porządku.
Cilka to dziewczyna, która w wieku szesnastu lat trafiła do Auschwitz i dzięki swojej urodzie, a właściwie przez nią przeżyła. Żołnierze to jednak mężczyźni, mają swoje potrzeby i wiele są w stanie dać, by je zaspokoić. Prostytuując się, Cilka dożywa do wyzwolenia obozu (swoją drogą, 27 stycznia, obchodzić będziemy okrągłą rocznicę), niestety nie może długo cieszyć się wolnością, prędko zostaje zawezwana przed oblicze Trybunału i oskarżona o kolaborację, wywieziona najpierw do Krakowa, a później z wyrokiem piętnastu lat robót na Wschód, daleko na Wschód. Czy zaprawiona w boju o przetrwanie w obozie zagłady da sobie radę w obozie pracy? Tym razem autorka prezentuje nam rzeczywistość GUŁ-agów. Jakby świadoma, że pierwsza jej książka krytykowana była za wręcz cukierkowy obraz obozu, tutaj pokazuje jednak bardziej realistycznie, chociaż Sołżenicyn to nie jest.
Każdy, kto ma problem z literaturą obozową, bo z powodu brutalnych opisów nie może spać, powinien sięgnąć po tę książkę, bo z jedne strony zobaczy, o co chodziło, co się działo, a z drugiej koszmarów mieć nie będzie, bo każda bardziej brutalna scena jest momentalnie ucinana, co sprawie, że w mniejszym stopniu niż jedynka ta książka też będzie krytykowana. Niestety niektórych tematów nie da się opisać, pomijając okrucieństwo, opisy zła. Wyobraźcie sobie, że ktoś postanawia napisać o Pawiaku w czasie II wojny światowej, ale nie pisać o torturach. Tutaj nasuwa się pytanie, gdzie przebiega granica pomiędzy realizmem a epatowaniem okrucieństwem. W tej książce dostajemy też retrospekcje ze wcześniejszych etapów życia Cilki, czy to życia w Auschwitz i tego, jak to się zaczęło, rozdzierająca jest scena spotkania z matką.
Zresztą cała ta powieść, chociaż jak już wspomniałam, autorka szczędzi opisów realistycznego koszmaru GUŁ-agu, to jednak książka oddziałuje na wyobraźnię i mimo wszystko, gdy spróbujemy się wczuć w los bohaterów, to boli serce i siwieją włosy. A ja miałam problemy ze spokojnym zaśnięciem. Względem poprzedniej książki, widzę duży progres.
Katarzyna Mastalerczyk