Mam wrażenie, że świat dzieli się na matematyków i tych, którzy kiedyś zostali do tej dziedziny wiedzy zrażeni, w związku z tym bojkotują wszystko, co związane z liczeniem. Pamiętam, ilu z moich znajomych uważało się za humanistów, co miało być synonimem nielubienia i nierozumienia matematyki. Moja relacja z królową nauk była zmienna, zależała od nauczyciela. Jak długo uczył mnie nauczyciel, który umiał tłumaczyć, to wszystko rozumiałam i byłam pilną uczennicą, jeśli tylko ktoś do nauczania nie przykładał się, pojawiały się zaległości, a zeszyt do matematyki stawał się synonimem koszmaru. Po latach doceniam matematykę, jej logikę to, że tam wszystko musi się zgadzać.
Autor książki to ktoś, kto w młodym wieku zrobił doktorat i matematyka ma dla niego niewiele tajemnic. Czy chcemy, czy nie, to matematyka rządzi światem komputerów. Długo słyszałam o tym, że komputery to matematyka a ja nie dowierzałam, bo serio no jest to kupa elektroniki, więc co do tego ma liczydło i obliczenia. Okazuje się, że mają i to sporo wszystko, co wklepujemy do komputera to tak naprawdę ciąg operacji. Książka obiecuje, że każdy zrozumie matematykę i odkryje, że nie jest taka trudna. Nie do końca o tym jest ta książka. Bardziej przychyliłabym się do tego, że książka ukazuje nam użyteczność matematyki, bo w końcu pokolenia uczniów wypatrują dnia, gdy przyda im się sinus i cosinus, a okazuje się, że matematyka to nie tylko ocena tego, czy wydano nam odpowiednią ilość reszty z zakupów.
Niestety i w sumie sam autor to podkreśla, nasze podejście do matematyki zależy od nauczyciela, który nas uczy, jeśli jest to ktoś z misją, to nie będzie szczędził wysiłków, byśmy zrozumieli ten przedmiot, bo może i matematyka wydaje się okropnie trudna, to jest niezwykle logiczna. Oczywiście ta książka nie nauczy nas matematyki, ale pokaże nam jak bardzo matematyka jest obecna w naszym życiu, a że na naukę nie jest nigdy za późno, to może będzie to impuls do dokształcenia się. Jak dla mnie napisana super językiem, bardzo zajmująca, ze wszech stron warta polecenia. Może nie jest to gatunek, który czytam bardzo często, ale czasami tęsknię za szkołą i mam wtedy ochotę właśnie na coś, co daje mi poczucie, że się rozwijam. Moim zdaniem warto podrzucić książkę młodzieży szkolnej, może inaczej spojrzą na matematykę, nim będzie za późno. Bardzo ciekawa, popularyzująca naukę, na pewno pozwoli z większym zrozumieniem oglądać Teorię Wielkiego Podrywu.
Katarzyna Mastalerczyk