Śmiało można uznać, że mijający rok 2019 był rokiem rozmów o pedofilii, głośny film braci Siekielskich, w pewnym momencie był na ustach wszystkich, okazało się, że coś, co było tabu, tajemnicą, czymś, o czym się nie mówiło, istnieje. Ten film otworzył puszkę Pandory, obrzydzenie, gniew rozpierzchły się po świecie. Czy film skłócił ze sobą ludzi? Pewnie tak, czasami prawda dzieli, zwłaszcza odrzuca tych, którzy są ślepi na fakty. Ta książka, do której wstęp napisała Regina Brett, autorka poradników o mocno religijnym charakterze, która wprost mówi o tym, że była molestowana, to ona zainspirowała autorkę, by powiedzieć światu co ją spotkało. Głupi będzie ten, co uzna to za odwet. Ta książka jest jak katharsis i wejrzenie do świata pełnego mroku.
Przenosimy się do małej tradycyjnej parafii. Żyje tam konserwatywna rodzina, rodzice błogosławią dzieci co rano, wspólnie się modlą, to nie jest rodzina okrutnych zdewociałych ludzi. To prawdziwy dom. Przedłużeniem tego domu jest kościół, drugi dom, wspólnota parafialna – druga rodzina. A tu nagle się okazuje, że ksiądz nagle zaczyna robić dziwne awanse w stronę nastolatki. Mógłby być jej ojcem, nawet późnym. Ta książka to studium molestowania, studium owijania słabszej osoby w lepką pajęczynę przemocy psychicznej, psychicznego gwałtu. Już samo to jest okropne i jak czytamy, to jest zimno, źle, a to początek. Cienka książka, ale bardzo mocna!
Wstrząsająca relacja dziewczynki, która z pogodnej, kochanej młodej osoby, staje się zamkniętą w sobie istotą, która nie widzi sensu w życiu, pogrąża się w mroku. Leci po równi pochyłej, na szczęście ma odwagę, by w końcu zwrócić się do dorosłego członka rodziny. Jej rodzina jej wierzy, później przeczytamy, że to bardzo ważne, by uwierzyć i dać temu wyraz. To zapis wyjścia z mroku, odzyskiwanie własnego głosu.
Niewinność tego dziecka, czystość, jaką prezentuje na kartach tej książki, zestawiona z dwulicowością, hipokryzją i brakiem jakichkolwiek zasad. Autorka rzadko pozwala przemawiać księdzu, ale gdy on już się odzywa, to w czytelniku burzy się krew. Wydaje mi się, że trzeba polecać tę książkę, nagłośnić ją. Nie, by szkalować Kościół, ale by pomóc ofiarom, by wiedziały, że nie są same, nie są przegrane. Przede wszystkim, że nie są winne! Jak wspomniałam, to droga wychodzenia z ciemności do światła, gdy bohaterka podejmuje walkę o siebie, to faktycznie zaczyna być jaśniej, ja gorąco mam nadzieję, że autorka poradziła sobie z traumą, że wsparcie kochających ją ludzi pomogło jej zwyciężyć złe wspomnienia, oby każdy miał takie wsparcie, ale wiemy, że nie zawsze tak jest.
Katarzyna Mastalerczyk