Sposobów radzenia sobie ze stresem jest bardzo dużo, jednak wydawnictwa wychodzą nam naprzeciw i zaskakują nas coraz to nowszymi pomysłami. Tym razem jednak, mimo sukcesu jakim cieszył się chociażby \”Zniszcz ten dziennik\”, do którego \”Mała księga złego nastroju\” jest porównywana, dostajemy coś, co zamiast gwarantować wolność od wszelkiej frustracji i gniewu, jedynie pogłębia nasze negatywne odczucia.
Sięgnęłam po \”Małą księgę złego nastroju\”, bo liczyłam na dobrą zabawę, kreatywne, może plastyczne wyzwania. W zamian dostałam coś, co przekroczyło moje wyobrażenia i pozostawiło z tak dużym poczuciem zażenowania, że zdecydowałam napisać recenzję raczej niepochlebną. Jak zapewnia nas opis \”produktu redukującego stres\”, książka przeznaczona jest do użytku przez osoby dorosłe, jednak samo jej wydanie, forma ilustracji i treść zadań sugeruje, że jest inaczej. Znowu obdarowanie nią młodzieży mogłoby nieść ze sobą parszywe skutki, więc jak to z tym jest?
Książka zmusza do rozpamiętywania przykrych chwil, a niekiedy naprowadza na snucie wniosków i refleksji, o których moglibyśmy nawet nigdy nie pomyśleć. Lotta Soninen z pewnością chciała nakierować nas na bardziej terapeutyczny odbiór jej dzieła, a jednak mam wrażenie, że nie przemyślała swoich zadań. Forma dziennika przypisana jest dla szerszej grupy odbiorców, tym samym jednostce, o różnych poglądach i doświadczeniach, ciężko znaleźć choćby kilka zadań, które mogłyby ją usatysfakcjonować. Skoro dzieło zaadresowane jest dla osób dorosłych, to można jedynie zastanawiać się dlaczego znajdujemy w nim zadania związane ze szkołą lub rodzicami, dlaczego mamy zastanawiać się czy ktoś jest głupi, czy spotkaliśmy jakichś idiotów podczas uprawiania hobby, czy nasi przyjaciele mają złe strony. A jest to jedynie czubek góry lodowej. Dziennik nakłania nas również do zastanowienia kto według nas miał zdecydowanie zbyt łatwe życie, co jest nie tak w naszym życiu i czyja to wina. Wisienką na torcie jest laleczka vodoo, której można przykleić zdjęcie znienawidzonej przez nas osoby.
Może demonizuję, jednak nie rozumiem dlaczego tego typu zadania miałyby sprawić, że poczułabym się lepiej. Gdybym miała wypełnić wszystkie podpunkty, głęboko zastanowić się nad każdym z nich, zaangażować, pewnie byłabym bardziej zestresowana i sfrustrowana niż wcześniej. Przynajmniej slogan na okładce książki jest adekwatny do jej zawartości – \”Mała księga złego nastroju\”, zepsuj dzień sobie i innym!
Oliwia Bajor