\”Pokrzyk\” to już jedenasta część kryminalno-obyczajowej serii o Lipowie. I o ile do tej pory wątki kryminalne kończyły się w ramach jednego tomu, więc książki poza sferą obyczajową można było traktować niezależnie, tak tom poprzedni, \”Rodzanice\” skończyły się, nie wyjaśniając wszystkich wątpliwości powstałych podczas lektury. Dlatego zanim zaczniecie czytać \”Pokrzyk\”, sięgnijcie po dziesiątą część serii, albo najlepiej zacznijcie od \”Motylka\” i zaserwujcie sobie możliwość obserwowania, jak zmieniali się główni bohaterowie.
Życie Daniela Podgórskiego zupełnie się ostatnio nie układało. Jego przyjaciółka, emerytowana policjantka Klementyna Kopp była oskarżona o morderstwo dziennikarki. On sam czuł, że powinien wreszcie uporządkować swoje życie osobiste, bo znów narobił sobie w nim sporo bałaganu. Tymczasem wydział kryminalny z Brodnicy dostał kolejne śledztwo. We wsi niedaleko Lipowa, ktoś zamordował starszą kobietę. A prywatny detektyw będący akurat na miejscu, widział uciekającą stamtąd Klementynę. Daniel został odsunięty od tego dochodzenia, ale nadal prowadził swoje śledztwo – musiał udowodnić, wbrew powszechnej opinii, że Klementyna jest niewinna.
Kryminały Katarzyny Puzyńskiej wypełnione są warstwą obyczajową i chociaż byłam ciekawa, kto jest mordercą, to sprawy prywatne bohaterów w tej części zdobywały moją większą uwagę. Przez parę lat czytania serii o Lipowie, bohaterowie stali mi się bliscy i miałam już swoich faworytów. Jednak nie mogłam nie zauważyć, jaką przeszli od tamtej pory metamorfozę. Narracja z perspektywy różnych postaci opóźniała nieco poznanie prawdy, urywała się w kluczowych momentach i rozpoczynała w zupełnie innym miejscu. Choć większość wydarzeń rozegrała się w ciągu kilku godzin, autorka odpowiednio dawkowała informacje i budowała napięcie, pozostawiając mnie co kilkanaście stron w niepewności co do losów ulubionych bohaterów.
Dawno się tak nie czułam po przeczytaniu książki. Przez dłuższy czas nie mogłam się otrząsnąć, a myśli krążyły mi ciągle wokół ostatnich scen. Pojawiły się zupełnie inne emocje, niż te, które zazwyczaj odczuwałam podczas czytania książek autorki. Odeszła mi ochota, by nawiązując do tytułu, żartować, że zrozumiałam wreszcie, co znaczyło słynne \”i już po krzyku\” wypowiadane przez Ewę Chodakowską na zakończenie treningów.
Ta historia była przepełniona złem pod różną postacią. Nikt nie był bez winy, nie tylko morderca. Każdy z bohaterów pokazywał swoje gorsze oblicze, kiedy zaczynała się walka o wszystko. Niektórzy tłumaczyli się trudnym dzieciństwem, inni szukaniem akceptacji czy zemstą, a jeszcze inni walką o swoją przyszłość. Jednak, czy cokolwiek powinno usprawiedliwiać czyny, których się dopuścili? Mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kolejną część, bo autorka pozostawiła bardzo wiele spraw otwartych, a po kompletnie zaskakującym zakończeniu, tym bardziej chcę wiedzieć, co się dalej wydarzy.
Jagoda Miśkiewicz-Kura