Bywa tak, że nawet dobre książki potrzebują jakiegoś palca bożego, by zdobyć rzesze fanów. Gra o tron nie pojawiła się na świecie równolegle z serialem, książka była znana wcześniej, jednak znana była w wąskim kręgu fanów fantastyki. Gdy dziewięć lat temu serial stawał się popularny, mam wrażenie, że fani Spartacusa płynnie przeszli do Westeros. Chyba pierwszy raz usłyszałam o tej książce właśnie od znajomych serialomaniaków. Nie byłam świadoma, że właśnie zaczął się nowy potężny boom. Boom, który wstrząsnął światem popkultury, imiona bohaterów, ich powiedzonka wślizgnęły się do naszego codziennego języka, stały się tematami memów, a na pewno każdy z nas ma w otoczeniu kogoś, kto co tydzień czeka na nowy odcinek. No, chyba że sam jest tym kimś.
Wydawnictwo Zysk i S-ka oddaje do rąk fanów nieoficjalny przewodnik po uniwersum Pieśni lodu i ognia. Dla kogo jest to książka, dla fana totalnego, czyli takiego, który przeczytał wszystkie książki, jest na bieżąco z serialem, kupił już inne książki powiązane z tym światem (osoba pisząca niniejszy tekst, ma w swoich zbiorach także książkę kucharską bazującą na Grze o Tron), a jednak ciągle jest mało. Nieoficjalny przewodnik po Grze o Tron to książka fanki dla fanów. Książka bierze na tapet i powieści i serial (jednak w przeważającej części), co jest o tyle trudne, że już na etapie pierwszego sezonu te dwa byty nieco się rozjeżdżają, a to, co się dzieje później, dzieli świat fanów na książkowych ortodoksów i miłośników serialu. W tej książce wyraźnie więcej jest tej warstwy serialowej, co nie byłoby dla mnie zaskoczeniem, gdybym przeczytała opis z tyłu, autorka nawet pokazuje pewne rozbieżności, co da nam pewną satysfakcję. O ile powieść raczej nie wymaga komentarza, można ją po prostu czytać w kółko, o tyle te wątki omawiające serial, zwłaszcza dla polskiego czytelnika mogą być smaczkiem, bo mamy jednak mniejszy dostęp do komentarzy twórców.
Dla mnie Gra o tron to przede wszystkim książki, jeśli chodzi o serial, zatrzymałam się gdzieś na drugim sezonie (nie mówcie moim znajomym, bo chyba nie wiedzą, nie że kłamię, że widziałam wszystko, nie wdaję się w dyskusję i kiwam głową) i już kilka razy planowałam zrobić sobie maraton, ale jakoś z tego serialu najbardziej kupuje mnie czołówka, dlatego ja byłam ciekawa bardziej detali ze świata, który stworzył Martin, chciałam o tym się więcej dowiedzieć. Nie mogę mieć pretensji do nikogo, że nie sprawdziłam dokładnie, o czym jest ta książka, bo jest ona skądinąd ciekawa, owszem roi się w niej od spojlerów, o czym autorka lojalnie ostrzega, ale ja mam nadzieję, że do czasu, gdy nadrobię serial, te detale ulecą z mojej głowy.
Czyta się to opracowanie dobrze, moim zdaniem jest to świetny prezent dla kogoś, kto ma hopla na punkcie serialu, ja w swoim otoczeniu mam kilka osób i pewnie będę testować ich odczucia. Jedyne czego mi w książce brakowało to jakichś ilustracji z serialu, niekiedy aż się tekst o to prosił.
Katarzyna Mastalerczyk