Jakoś tak się złożyło, że polubiłam książki Magdaleny Majcher. I chociaż czasem po zakończeniu czuję pewien niedosyt, to jednak ciągnie mnie do nich. Dlatego, gdy przeczytałam zapowiedź tego tytułu, od razu chciałam przeczytać. Prawda przychodzi nieproszona, rozpoczyna nowy cykl – Osiedle pogodne, Kolejni nowi bohaterowie i jak się okazuje, ich skomplikowane życie.
A o tym, czy warto się z nimi zapoznać i jakie tajemnice mogą ukrywać najbliższe o osoby, spróbuję, nie zdradzając zbyt wiele, napisać w dalszej części tekstu.
Mówi się, że każdy z nas ma swoje tajemnice i nigdy tak naprawdę nie poznamy w pełni drugiej osoby. Ba! Samego siebie jest niesłychanie trudno zrozumieć, a co dopiero obcego człowieka. Nawet jeśli po pewnym czasie staje dla nas bliski.
Magdalena jest zamężna od kilku lat. Michał jest dla niej przyjacielem i ogromnym wsparciem. Może liczyć na jego pomoc niemalże w każdej chwili. A tej, okazuje się, potrzebuje dosyć często. Bo kobieta zmaga się z atakami paniki, które bardzo utrudniają jej funkcjonowanie. Mąż próbował znaleźć źródło tego stanu, dlaczego ukochana, musi zmagać się z tak męczącą dolegliwością.
Wiadome jest, że jako pięcioletnia dziewczynka straciła matkę, mało tego, widziała jej zwłoki. I nic więcej nie pamięta. Nie wie, jak do tego doszło, czy jej mama długo leżała, czy już była martwa, kiedy do niej podeszła, czy miała możliwość uratować jej życie?
Niestety kobieta nie chce o tym rozmawiać. Odsunęła wspomnienia i zamknęła szczelnie przed sobą i całym światem. Zrobiła wszystko, co mogła, aby nie być tą biedną dziewczynką. Tą, którą spotkała tak straszna tragedia.
Tylko prawda, w którą uwierzyła Magdalena i którą chciała, żeby była, okazała się kłamstwem. Tragedia, która zmieniła nie tylko jej życie, wyglądała zupełnie inaczej. I gdzieś w podświadomości, zdaje sobie sprawę, że nie wszytko było takie, jak przedstawiała jej babcia, jak ona sobie wmówiła.
W końcu nadchodzi czas, aby zmierzyć się z lękami. Dosłownie. Magdalena potrzebuje pomocy, ataki są coraz częściej. Tylko by uzyskać pomoc, musi wrócić do wspomnień. A tego bardzo nie chce.
Książka porusza bardzo wiele trudnych tematów. Bo sama śmierć matki, której ciało znajduje dziecko, jest już wystarczająco przerażające. I w sumie, już to wydarzenie może być dla nas wskazówką. Nikt, tak mi się wydaje, ale raczej nikt, po czymś takim, a zwłaszcza dziecko, nie może przejść do porządku dziennego. To zostaje w głowie. Rzuca cień na dalsze życie. Ma swoje konsekwencje w emocjach.
Tak też było z Magdaleną. Jej sposobem na tragedię, było wyparcie jej. Separacja od wszystkiego, co kojarzyło się z tamtym strasznym dnie. Niestety, ukrywając prawdę o sobie, spisała się na życie w ciągłym kłamstwie, a to, zazwyczaj lubi zostać zdemaskowane. Czy tego chcemy, czy nie.
Główna bohaterka cierpi na ataki paniki, co autorka bardzo dobrze i dokładnie odzwierciedliła. Stan, w którym znajduje się taka osoba, jest straszny. I nie można go mylić ze strachem. Nie, to nie jest strach. To jest moment, w którym przestaje się panować nad własnymi emocjami, nad ciałem. Tak naprawdę bardzo trudno jest to opisać, jak tylko jednym zdaniem – czuje się, że umiera. Najgorsze jest to, że wszystko dzieje się w głowie. Nasze ciało jest zdrowe, mimo że faktycznie odczuwamy pewne dolegliwości. Rozumiałam bardzo dobrze tematykę, ataków paniki.
Denerwowało mnie tylko jedno, postawa bohaterki. Bo ona wiedziała, co jej jest, a mimo wszystko nie chciała sobie pomóc. Terapia nie daje efektów od razu, o czym wiedziała. Dlatego drażniło mnie jej zachowanie. Niektórzy, bardzo długo nie wiedzą, że objawy, z którymi się zmagają to atak paniki. Naprawdę myślą, że umierają albo wariują. I ta niewiedza potrafi nasilać ataki, bo strach przed atakiem go pobudza. Błędne koło. W pewnym momencie zaczyna się tylko bać jednego, że będzie atak i on się pojawia, jak ten nieszczęsny Aladyn, na zawołanie.
Nie mogę napisać, by postać Magdaleny wzbudziła moją sympatię. Niestety, mimo ogromu tragedii, jaka ją spotkała, była jak dla mnie osobą trudną. Odnosiłam wrażenie, że wszelkie przejawy uprzejmości pobudzała tylko wtedy, gdy czegoś chciała.
Na szczęście są pozytywne postaci. Jak mąż, myślę, że każda kobieta chciałby mieć przy sobie takie oparcie. Podobnie było z kolegą z pracy – Piotrem. Naprawdę bardzo fajny i pozytywny człowiek. Przykład kumpla, na którym można polegać w różnych sytuacjach.
Sama fabuła może nie pędzie w zawrotnym tempie, może nie wywołuje wrażenia, że czyta się z zapartym tchem, ale jak napisałam we wstępie. Magdalena Majcher potrafi przykuć uwagę i sprawić, pociągnąć czytelnika za sobą, aż do zakończenia.
Mnie się czytało bardzo dobrze, zaczęłam i zakończyłam w jedno popołudnie. Teraz pozostaje mi czekać na kolejną część. Jestem ciekawa czy będzie wzmianka o Magdalenie i Michale. A wam oczywiście polecam, ciekawa i warta przeczytania książka.
Agnieszka Bruchal