Bracia bliźniacy, do tej pory cierpiący niedostatek, otrzymują w spadku od wuja ogromną posiadłość na wsi. Od wuja, który zupełnie odciął się od rodziny, warto wspomnieć i o którym w związku z tym nie wiedzą nim. Przybywają do majątku, gdzie prawie natychmiast zaczynają się pojawiać dziwne osoby i dziać dziwne rzeczy.
Mroczna okładka i mroczny opis sprawiły, że zabrałam się za książkę od razu, gdy tylko otworzyłam przesyłkę. Wciągnęło mnie natychmiast. Tajemnicze wątki i zdarzenia, streszczenia kilku książek nieboszczyka, które były tak ciekawe, że miałam ochotę błagać autorkę, by przelała je całe na papier, bym je mogła szczegółowo poznać. Wielka fascynacja, a potem równie ogromne rozczarowanie. Dlaczego? Czy książka jest zła? Nie jest. Jest zabawna, może za mało mroczna, jak na temat, który jest w niej podjęty, ale narracja jest prowadzona przez dwudziestolatka, więc można założyć, że chłopak raczej do strachliwych nie należy. To skąd rozczarowanie? Stąd, że książka dla mnie jest zaledwie prologiem, jakby nie została skończona. Nic się nie wyjaśnia, zaczęte wątki i podejrzane zdarzenia nie znajdują finału, rzeczy i spiski pojawiają się i zostają zapomniane. Nawet kotka widmo, wspomniana w opisie wydawcy, jest zaledwie wzmianką, podejrzeniem, które też jest urwane w połowie. Nie ma miejsca na domysły, bo jest za mało podanych informacji i nie ma mowy o otwartym zakończeniu, bo akcja tak naprawdę dopiero zaczęła się rozwijać. Zapowiadało się pięknie, był tajny kod, tajemnicze postacie, rozbudowana teoria jednego z braci, a potem kompletnie nic.
Tajemnica posiadłości w Zachusach ma sto sześćdziesiąt stron. Teoretycznie można w tym było zawrzeć całą historię, ale tu zaledwie został zarysowany wstępny plan. Na ostatniej stronie, która niby jest rozwiązaniem, a moim zdaniem tylko kolejną zagadką, poczułam się, jak dziecko, które weszło do cukierni, wybrało sobie ciastko, ale zanim doszło do kasy, ktoś już wykupił wszystko.
To mogła być świetna książka detektywistyczna, może nawet kryminalna. Z tajemnicą, ukrytymi drzwiami i spiskami. Stała się jednak dziwnym tworem rozbudzającym nadzieję na świetną lekturę i gaszącym ją prawie natychmiast. Niestety, nie mogę jej polecić. Może kiedyś autorka zdecyduje się dokończyć tę historię, dopracować ją i wtedy będzie naprawdę dobra, ale ja już się nie skuszę. Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, niestety tu szansa przepadła na zawsze.
Katarzyna Boroń