Czasami nachodzi mnie ochota na romans. Taki ognisty, przepełniony emocjami, porywający i taki, od którego nie da się oderwać. Książki Elle Kennedy zazwyczaj świetnie mi się czytało – są lekkie, wciągające, a autorka dość duży nacisk kładzie na uczucie między bohaterami. Zazwyczaj są to powieści schematyczne, ale autorka potrafi mnie pozytywnie zaskoczyć. Jak więc wypadło Ryzyko, kolejny tom z cyklu The Briar U?
Ona – Brenna, córka trenera drużyny hokejowej Briar. On – Jake Connelly, kapitan drużyny hokejowej Harvardu. Dzieli ich wszystko. Można powiedzieć, że nie pałają do siebie sympatią, a ich spotkania opierają się na utarczkach słownych. Jednak coś ich do siebie przyciąga. Gdy dochodzi do tego, że Brenna prosi mężczyznę o pomoc, nie spodziewa się, że Connelly będzie oczekiwał rewanżu. Między bohaterami zaczyna rodzić się uczucie, które muszą ukrywać. Czy ten związek ma szanse na przetrwanie?
Książki Kennedy nie są odpowiednie dla wszystkich. Ci, którzy już mieli styczność z jej twórczością wiedzą, że te historie są lekkie, oparte na miłości. Nie są to typowe erotyki, ale seks w nich jest. Zazwyczaj nie czułam przesytu, autorka kładła też duży nacisk na relacje emocjonalne bohaterów. Jednak Ryzyko mnie zawiodło. Zaczęło się dobrze – podobały mi się utarczki słowne bohaterów, czuć było ich niechęć i jednoczesne wzajemne przyciąganie, ale autorka za szybko doprowadziła do punktu, z którego nie było odwrotu. Zabrakło mi tutaj głębszego zarysowania pierwszego członu w relacje hate-love, który uwielbiam w książkach, ale jestem też wymagająca i nie wszystko mi się podoba. Tutaj akcja potoczyła się za szybko i dopiero w drugiej połowie książki, obdarzyłam bohaterów jakimiś emocjami. Nie przeszkadzają mi sceny erotyczne, jeżeli są estetyczne, normalne i autorki nie kopiują ich z filmów dla dorosłych, które mają mało wspólnego z rzeczywistością. Jako osoba, która interesuje się seksuologią i zamierza pisać pracę na ten temat, nie lubię, gdy w młodych osobach zaszczepia się mylne wyobrażenie współżycia. Na szczęście Kennedy wszystko opisuje normalnie, bez przerysowania i nadinterpretacji, ale nie podobało mi się, że niemal od pierwszych stron pisze o podnieceniu, które ogarnia bohaterów, gdy tylko się spotykają.
Chciałam polubić Jake\’a. Bardzo. Nawet nie wiecie, jak się starałam, ale nie dało się. Dopiero w drugiej połowie Ryzyka zaczęłam czuć do niego jakąś sympatię. Zabrakło mi w jego kreacji takiej iskry, która spowodowałaby, że czytelniczki zakochiwałaby się w nim od pierwszych scen. Brenna to dziewczyna, która wie czego chce. Lubi się bawić, dobrze wyglądać, do łóżka idzie świadomie, a męskie spojrzenia jej nie przeszkadzają. W niektórych scenach mnie irytowała, ale to są moje osobiste odczucia, tak samo, jak w przypadku Jake\’a. Wiem, że ta para zyskała grono wielbicieli. Ja sama ich lubię, zwłaszcza gdy zaczęłam się wciągać w ich uczucie, ale nie pozostaną oni moimi ulubieńcami.
Ryzyko to książka, którą można czytać bez znajomości poprzedniego tomu (ja tak zrobiłam). Dla fanek twórczości Kennedy pozycja obowiązkowa.
Katarzyna Krasoń