Zastanawiam się czasami, dlaczego sięgam po konkretną biografię. Czasami, bo interesuje mnie epoka, bo cenię daną postać, bo tworzyła coś, co mnie zachwyciło, a o niej wiem niewiele. A czasami, bo ktoś jest kultową postacią, a moja Mama jeszcze mnie nakręca. Ten ostatni przypadek miał miejsce przy niniejszej autobiografii. Ja jakoś w postać Kazimierza Kutza nie byłam wpatrzona, ale Mama jak usłyszała, że będzie autobiografia, to suszyła mi głowę. Zdarza mi się czytać książki, o których ludziach wcześniej nie znałam albo tylko słabo słyszałam, nie był więc to ewenement. Podeszłam z dużą dozą ciekawości i dosyć szybko się z nią uporałam, Na pewno nie jest to biografia, która otworzy nam jakieś szerokie horyzonty.
Celebryci, wielcy artyści, a także ci przeciętni, po prostu znani w środowisku od pewnego czasu piszą biografie. Justin Biber napisał swoją autobiografię w wieku nastu lat, co stało się tematem żartów. W obliczu takich wydarzeń fakt, że Kazimierz Kutz w ostatnich latach życia pochylił się nad własną biografią, nie może dziwić. W ludziach jest ciekawość, zwłaszcza tych szczytów, hermetycznych elit, tych, którzy byli i są wielcy i bogaci. Można było się spodziewać książki petardy, napisanej przez nietuzinkowego człowieka. Świat aktorów, skandale, romanse, wielkie pieniądze Kutz, który nie oszczędza czytelnika eufemizmami, a dosadnie nazywa rzeczy po imieniu. Jakbyśmy go słyszeli. Czy jednak książkę tę polecę?
Tutaj mam mieszane uczucia. Ta pozycja będzie wymarzoną książką dla tych, którzy kochają plotki, którzy nie szukają takich książek, by poznać realia, klimat, historia polskiej kinematografii. To tutaj niby jest, ale dosyć powierzchownie, jest, bo wiadomo, że powinno być. Autor bardziej przypomina starszego wujka na imieninach, który już sobie popił i obecnie bawi towarzystwo pieprznymi historyjkami, kogo podrywał, z kim spał w jakich okolicznościach, reszta wujków z rechotem klepie go po plecach, ciotka dostaje ataku serca, a mama wygania dzieci z pokoju. Jeśli takie ploteczki was ciekawią, to będziecie zachwyceni, jeśli zaś jesteście miłośnikami autobiografii, gdzie więcej jest głębszych przemyśleń, to nie będziecie do końca usatysfakcjonowani.
Znajdzie swoje miejsce wśród autobiografii i biografii na półce, ale nie wiem, czy będę często do niej wracać. Mam nadzieję, że Mama się po tylu namowach skusi, bo sądzę, że jej przypadłaby bardziej do gustu – chyba jest adresowana dla starszego czytelnika, który będzie pamiętał tamte czasy, tamte realia.
Katarzyna Mastalerczyk