Ostatnio coraz rzadziej sięgam po literaturę młodzieżową, szczególnie young adults. Nie wiem, czy to kwestia mojego wieku i znużenia, jak dla mnie, infantylnych problemów nastolatków, choć za jakiś czas będę musiała się z takim nastolatkiem potrafić dogadać, czy to, że bardzo niewiele jest tych powieści, które są naprawdę sensowne? Jednak sięgnęłam po Kiedy mnie zobaczyłeś. Ale był to wybór w ciemno. No tak nie do końca. Nie sprawdzałam ani opisu, ani gatunku, ale kupiła mnie okładka.
Debiut J.D. Russo to jeden z niewielu przypadków, w których niewielka ilość strona i urzekająca okładka są gwarantem dobrej lektury. Naprawdę. Faktem jest, że sama autorka ma jeszcze sporo do dopracowania i doszlifowania, ale mimo to powieść ta ma w sobie wszystko, to co mieć powinna: jest sensowna, dobrze skrojona (lub okrojona) i ma przyzwoitych bohaterów. Reszta przyjdzie z czasem.
Z ręką na książce mogę powiedzieć, że w zasadzie wciągnęłam się w tę historię od pierwszej strony. Nie przepadłam w niej ani nie utonęłam, zachłystując się pierwszą falą, jednak z ciekawością przewracałam kolejne strony i odkrywałam, to, co autorka odkryć przed czytelnikiem chciała. Owszem nie pochwalałam postępowania bohaterki od samego początku, jednak w pełni ją rozumiałam i to miało duży wpływ na odbiór całej książki.
J.D. Russo wykazała się wyczuciem, w umiarkowany, acz stanowczy sposób popychała fabułę do przodu, niekiedy odrobinę zaskakując, a niekiedy robiąc to znacząco. Szczególnie gdy dowiadujesz się, że to nie jest koniec. Zakończenie ogromnie mi się podobało, jestem wręcz nim zafascynowana i bardzo bym chciała w niedalekiej przyszłości poznać ciąg dalszy.
Wracając jednak do Kiedy mnie zobaczyłeś… J.D. Russo pokazała, że potrafi przelewać pomysły na papier i czynić to w lekki sposób. Opisami odmalowywała przed czytelnikiem obrazy, które wielu z nas widuje na co dzień. Zwykłe życie, ale nie do końca… a uzupełniła je dobrze skreślonymi dialogami. Owszem, czasem zdarzyło się, że były one ciut nienaturalne, czasem zabrzmiały \”twardo\”, ale w ogólnym rozrachunku są przyjemnie skrojone. A już na pewno oddają młodzieńczego ducha i emocje oraz uczucia towarzyszące temu wiekowi.
Podobało mi się w tej książce to, jak autorka poradziła sobie z powziętym pomysłem na niewidomego bohatera. I jak dobrze udało jej się utworzyć wokół niego tę całą otoczkę, zwaną fabułą.
Także relacja sióstr bliźniaczek jest świetnie zarysowana i bynajmniej przekolorowana, czy przesłodzona. Aż dziw, że tyle rzeczy udało się J. D. Russo wpleść, by je uwypuklić, a tym samym nie przeładować historii. Brawo!
Czy więc warto sięgnąć po Kiedy mnie zobaczyłeś? Oczywiście. Z całą pewnością nie oderwiecie się od książki i równie niecierpliwie będziecie wyglądać kolejnego tomu – miejmy nadzieję obszerniejszego.
Michalina Foremska