We wszelkich mediach ostatnio aż huczy od tematów związanych z seksualnością. Nie chodzi tutaj jedynie o orientację czy poczucie tożsamości. Pomyślcie przez chwilę, ile w ciągu ostatniego dnia zobaczyliście lub usłyszeliście reklam na temat intymnych spraw? Zewsząd atakują nas leki na erekcję, żele do higieny intymnej, globulki które mają pomóc nam pozbyć się grzybicy i bakterii… Ilu takich produktów musiałabyś Ty lub Twój partner każdego dnia używać, aby być zdrowym na ciele według przekazów mediów?
Każdy przekaz medialny powoduje, że kobiety czują się ze sobą źle (nie umniejszam wrażliwości mężczyzn, ale to nie o nich w tej książce mowa), mają kłamliwe przeświadczenie o idealnym wyglądzie ich ciała, a edukacja seksualna w naszym kraju również pozostawia w tej kwestii wiele do życzenia. Nic więc dziwnego, że próbujemy coś z tym zrobić, w taki, czy inny sposób. Kupujemy różnego rodzaju środki lub czytamy często niepoparte badaniami i wiedzą specjalistów artykuły w internecie. A gdyby tak na moment zatrzymać się w tym szaleństwie?
Dr Jen Gunter – kanadyjsko – amerykańska ginekolożka położnicza, specjalizująca się leczeniem przewlekłego bólu sromu i pochwy. Potocznie nazywana jest \”dyżurną ginekolożką Twittera\” oraz oddaną rzeczniczką kobiecego zdrowia. Pisze felietony dla New York Timesa oraz artykuły naukowe, a w tym roku wydała książkę \”Biblia waginy\”, w której obala niezliczone mity na kobiece tematy.
\”Biblia waginy\” choć mogłoby się wydawać, że ten tytuł został wybrany typowo pod publikę, to sama mam na ten temat dwa \”ale\”. \”Ale\” numer jeden – książka pokazuje jak bardzo niektóre z nas czują się uciśnione przez patriarchat, a tytuł jednoznacznie pokazuje, że to kobieta jest panią swojego ciała, a wręcz swojego jestestwa. \”Ale\” numer dwa – nawet jeśli został wybrany pod publikę, to co w tym złego? Dlaczego nie można poprzez taki chwyt marketingowy sprawić, aby kobiety poznały lepiej siebie?
Autorka na samym początku pisze, że nikogo nie zmusza do lektury książki od deski do deski. Jeśli jesteś ciekawa, to oczywiście zachęca, ale równie dobrze można wybrać rozdział i podrozdział, który aktualnie nas interesuje. Ja tak właśnie zrobiłam, mimo że ominęłam niektóre części (na przykład ten o menopauzie, zabiegach kosmetycznych i zapewne kilku jeszcze), to z pewnością przeczytałam co najmniej 80% jej objętości. Największą zaletą \”Biblii waginy\” jest to, że została napisana w przystępnym dla każdego języku. Nieważne, czy swoją edukację zakończyłaś w szkole średniej, czy na swoim koncie masz doktorat ? nie ma wątpliwości, że zrozumiesz wszystkie informacje.
Chwilami, gdy czytałam książkę opadała mi szczęka. Zadziwiające jak dziwne pytania zadają pacjentki swoim ginekologom. Najbardziej zszokowana byłam chyba pytaniem o to, czy można suszyć srom suszarką, ale w \”Biblii\” jest więcej takich smaczków. Dr Jen Gunter pozwala nam poczuć się wolnymi i świadomymi siebie kobietami. Osobiście szukałam odpowiedzi na kilka moich wątpliwości, ponieważ nie do końca dowierzam informacjom internetowym i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wszystkie odnalazłam na kartach tej książki.
Gunter nie owija w bawełnę i przez to cenię tę pozycję. Pamiętam zajęcia w szkole z panią higienistką, która nie potrafiła powiedzieć nam wprost, że niedługo urosną nam piersi, a podczas okresu się krwawi. I pamiętam też jak bardzo niektóre dziewczyny były zdezorientowane, bo nie dostały żadnych odpowiedzi, a w ich głowie pojawiło się mnóstwo nowych pytań. Każdej z nich należałoby podsunąć \”Biblię waginy\” i wszystko stałoby się jasne.
Czy polecam? Oczywiście. Choć ciężko oceniać książkę, jakby nie patrzeć naukową, to jestem świadoma swojej wysokiej noty. Co więcej, polecam ją także mężczyznom, ponieważ mogą się wiele nauczyć o swoich partnerkach, o ich ciele, preferencjach i wymaganiom oraz o tym, co jest dla nich dobre, a co niekoniecznie.
Anita Szynal