Polscy czytelnicy mieli już mnóstwo okazji do poznania świetnych historii kryminalnych. Thrillery również powróciły na literackie salony z przytupem, dlatego też obecnie można przebierać w tytułach prezentujących te gatunki. A jednak jak to zwykle bywa wśród napływu wielu różnych tekstów znajdują się tak perełki, jak i koszmarki, a Zanim powróci strach autorstwa C. L. Taylor, jest jednym z nich. Już na wstępie zaznaczę, że tytuł ten wywołuje szereg skrajnych emocji. Pierwsze strony rzeczywiście wprowadzają miły nastrój tajemnicy i strachu, jednak kolejne rozdziały zdają się nie rozwijać zbytnio całej historii, przez co czytelnik zaczyna mieć poczucie, że utknął w jakiejś chorej relacji, której nijak nie rozumie. Pozwólcie jednak, że najpierw opowiem Wam co nie co o treści.
Lou miała 14 lat i była zakochana ze wzajemnością. Jakież to szczęście dla nastolatki, prawda? Kiedy wyrusza na romantyczny weekend do Francji z miłością swojego życia, nie spodziewa się, że finał tej historii, osiemnaście lat później będzie ją nadal dręczyć. Bowiem Mike, w którym się zakochała i z którym wyjechała, miał ponad 30 lat, żonę i dość specyficzne potrzeby… Kiedy dorosła już Lou wraca do rodzinnego domu, traumatyczne wydarzenia z młodości doganiają ją ze zdwojoną mocą – okazuje się, że Mike znowu gustuje w małych dziewczynkach, a Lou nie pozwoli by kolejna rodzina cierpiała przez tego potwora.
Pomysł na fabułę mógłby być petardą, gdyby tylko wprowadzić do tej historii więcej realizmu, pogłębić psychologię postaci i element wprowadzony na sam koniec książki wpleść w opowieść dużo wcześniej. Już wiecie czego zabrakło fabule. Bohaterom brakuje za to dojrzałości i rozsądku. Zastanawia mnie np. czy Lou tak chętnie doradzająca innym wizytę na terapii, sama z takowej skorzystała po tym czego doświadczyła w młodości – śmiem twierdzić, że nie. Generalnie sądzę, że każdy z bohaterów tej książki powinien trafić do specjalisty (może oprócz Bena, ten z kolei jest tak nijaki, że doskonale blednie na tle całej wesołej ferajny).
Najbardziej fascynujące fragmenty tej książki to te z pamiętnika młodej Lou, natomiast cała reszta jest dość nużąca. Absurd goni absurd a kolejne złe posunięcia depczą po piętach innym złym posunięciom – i to w zasadzie podsumowuje tę książkę. Sami oceńcie, czy warto po nią sięgnąć? Moim zdaniem nie jest to lektura pierwszej potrzeby.
Żaneta Fuzja Krawczugo