Właściwie nie wiem, dlaczego skusiła mnie autobiografia Baracka Obamy, książka jego żony podobała mi się, ale szczerze mówiąc, raczej rozczarowała, niż zachwyciła jakoś bardzo na plus. Jednak byłam ciekawa co ma do powiedzenia człowiek, który kiedyś był przywódcą najpotężniejszego kraju na świecie. Barack Obama dostał propozycję napisania tej książki, gdy został przewodniczącym prestiżowego prawniczego periodyku. Był pierwszym czarnoskórym na tym stanowisku, od 104 lat, czyli od chwili powstania pisma. Obama przyjął propozycję napisania tej autobiografii, a po latach redagując, chociaż coś by zmienił, może zmieniłby perspektywę, to jednak niczego nie żałuje. A czy ja nie żałuję lektury?
Barack Obama pochodzi tak naprawdę z mieszanej rodziny, jego matka jest biała i wychowała się na południu Stanów, gdzie wtedy istniała naprawdę silna segregacja rasowa. Pewnego dnia dziewczynka zostaje obrzucona kamieniami przez rówieśników, bo bawi się z czarnoskórą dziewczynką. Gdy Dziadek Baracka dzwoni do rodziców tych dzieci z interwencją, słyszy, że to jego córka robi źle. I to ta dziewczyna bierze ślub z czarnoskórym, bardzo ambitnym emigrantem, który dostał stypendium i chce wykorzystać swoją szansę. Małżeństwo nie trwa długo, Barack będzie miał ze swoim ojcem rzadki kontakt, a początki tej relacji nie będą proste. Dzieciństwo Baracka to też emigracja, ale bez luksusów. W końcu, gdy osiada z dziadkami, nieco zyskuje stabilizacji, ale miewa też mniej chlubne epizody, jak papierosy narkotyki, do których się przyznaje. Książka pozwalająca zobaczyć od podszewki ten słynny amerykański sen, od pucybuta do prezydenta.
Ta książka zdecydowanie bardziej podoba mi się niż autobiografia pani Obama. Rzuca światło na młodość i dzieciństwo prezydenta. Mnie zwłaszcza rzuciło na kolana pokazanie rasizmu. Zastanawiam się, co czuł tenisista, który zakazywał Obamie dotykania zestawienia meczów, żeby nie zafarbował, co czuł ten, co nazwał Baracka asfaltem, gdy ten był zaprzysięgany na prezydenta. Może to jest jakiś sposób, by pohamować ten hejt – traktować drugiego człowieka, jakby ten następnego dnia miał zostać władcą absolutnym?
Ujmuje szczerością ta książka. Może ona nie zmienia mojego świata, ale pokazało inny świat, skłoniło do refleksji. Polecam, na pewno oglądanie Obamy od tej prywatnej strony, gdy jeszcze nie miał Nobla i nie trzymał w rękach sterów świata, jest ciekawym doświadczeniem.
Katarzyna Mastalerczyk