Warszawa, 1927 rok. Na dworcu kolejowym dziewiętnastoletni Borys Kowerda strzela do ambasadora ZSRR Piotra Wojkowa. Stosunki między i tak wrogimi krajami ulegają pogorszeniu, grożąc rychłą wojną. Sam zamachowiec zostaje aresztowany, postanowiony przed sądem, a następnie skazany na wieloletnie więzienie. I tylko komisarz policji Edward \”Łyssy\” Popielski wie, że rozprawa miała wyglądać zupełnie inaczej.
Na początku jest… dziwnie. Marek Krajewski zaczyna od współczesności, opisując wykład, jaki znany amerykański naukowiec prowadzi na jednej z brytyjskich uczelni. Jaki ma to związek z żyjącym blisko sto lat wcześniej Edwardem Popielskim? Jak się okazuje całkiem spory, tematem prelekcji jest bowiem bulwersująco niski wyrok, jaki w latach 20. XX wieku usłyszał lwowski pedofil – oskarżonego na salę sądową przyprowadził natomiast sam komisarz Popielski. W tym miejscu rodzi się, rzecz jasna, kolejne pytanie: co ma piernik do wiatraka, a raczej pedofil do zabójcy radzieckiego ambasadora? Otóż ponownie: całkiem sporo, zanim jednak powiązanie to zostanie wyjaśnione czytelnik ma prawo czuć się mocno skołowany. Dwutorową narrację Marek Krajewski utrzymuje przez całą powieść, od czasu do czasu przerywając opowieść o Edwardzie Popielskim krótkimi migawkami ze współczesności. Jak dla mnie zabieg chybiony – narracja traci w ten sposób tempo, a oba wątki słabo do siebie pasują fabularnie. Zdaję sobie sprawę, że w kolejnej książce z cyklu warto wprowadzić jakieś zmiany i ulepszenia, aby nadal utrzymać zainteresowanie czytelnika, nie tędy jednak droga.
Nie każdemu stałemu czytelnikowi przypadnie też zapewne do gustu zwrot pisarza w kierunku powieści szpiegowskiej. Ja akurat jestem na tak, i to ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, z tym gatunkiem literackim raczej nie jest mi bowiem po drodze. Widać jednak, że Marek Krajewski w szpiegowskich klimatach doskonale się odnajduje, a wykreowana przez niego intryga sprawia wiarygodne, szczere i spójne wrażenie. W Pomocniku kata autor po mistrzowsku łączy autentyczne wydarzenia z fikcją literacką, kreśląc sugestywny obraz życia zarówno na Kresach II Rzeczypospolitej, jak i na warszawskich salonach. Dostarcza też sporej wiedzy na temat wojny polskiego i radzieckiego wywiadu, o której szkolne podręczniki historii raczej milczą. Przy czym bez obaw – Pomocnik kata to nie suchy wykład akademicki, lecz opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy życie poświęcili walce o lepsze jutro ojczyzny, ale nie utracili przy tym emocji, skłonności do ulegania namiętnościom i wątpliwości natury etycznej. Zwłaszcza Edward Popielski zostaje postawiony w sytuacji wymagającej mocnego nagięcia kodeksu moralnego i przełożenia wyższego dobra nad własne sympatie – takie dylematy to zawsze dobry pomysł, nadający bohaterowi psychologiczną głębię i autentyczność.
Kryminalno-sensacyjna zagadka została dobrze pomyślana – dość trudno przewidzieć następujące po sobie wydarzenia, a czytelnik może liczyć na niejedno zaskakujące rozwiązanie fabularne. Akcja ma wprawdzie dość spokojne tempo, obfituje jednak w liczne zwroty – za każdym razem, gdy czytelnik odnosi wrażenie, że wie, w którym kierunku zmierza cała opowieść, Marek Krajewski szybko wyprowadza go z błędu. Momentami jednak fabuła może sprawiać wrażenie nie tyle dynamicznej, co chaotycznej, tak jakby autor nie przemyślał jej przed przystąpieniem do pisania, lecz konstruował ją na bieżąco. Mimo to powieść, po początkowych problemach ze złapaniem klimatu, czyta się z rosnącym zainteresowaniem, a momentami nawet dość trudno ją odłożyć. Największą zaletą Pomocnika kata jest natomiast styl, w jakim powieść została napisana. Marek Krajewski jest erudytą, posługującym się piękną polszczyzną, i nie stroniącym od używania wysokiego języka w literaturze rozrywkowej – to prawdziwa rzadkość wśród twórców popkultury, a szkoda, po powieściach Marka Krajewskiego widać bowiem, że popowy charakter dzieła i wyrafinowana stylistyka to naprawdę udane połączenie.
Jeśli po Marku Krajewskim spodziewacie się wyłącznie dobrych rzeczy, to macie rację – pisarz i tym razem nie zawodzi, serwując czytelnikom kawał dobrej, inteligentnej rozrywki. Nawet jeśli nieco pokręconej i odrobinę słabszej od poprzednich jego powieści.
Blanka Katarzyna Dżugaj