Marta Kisiel czytelnikowi jest znana przede wszystkim z powieści fantastycznych: humorystycznych i poważniejszych, dla młodszych i dla starszych. ?Dywanem z wkładką? debiutuje w segmencie literatury realistycznej, ale pozostaje w klimacie, w którym czuje się dobrze ? pełnych humoru rodzinnych opowieściach. Czy jest to debiut udany?
Zacznijmy od okładki, która jest absolutnie idealna. Nie mogę oczu oderwać od tej prostej, czarno-żółtej kompozycji, która zdaje się czytelnikowi mówić wszystko, ale nie zdradza tego, co najważniejsze.
Tereska Trawna nie ma wielkich marzeń. Chciałaby po prostu wieść beztroskie życie typu slow life, w rytmie natury, falowania tafli prywatnego jeziorka i ze smakiem kasztanków na języku. Kiedy remont kuchni zamienia się w kupno nowego domu, wydaje się, że marzenie Tereski jest na wyciągnięcie ręki. Spokój jednak okazuje się iluzoryczny: mąż dziwnie się zachowuje, staw to, co najwyżej perspektywa stawu, a na to wszystko do nowego lokum Trawnych zjeżdża teściowa Tereski, zaciekła fanka joggingu. Jedna z porannych przebieżek po okolicznych lasach oprócz zakwasów i nienawiści do aktywności przynosi coś jeszcze ? trupa sąsiada. Bardzo nieprzyjemnego sąsiada. Trupa zawiniętego w dywan ze składzika Trawnych. Mimo irytacji na teściową Tereska musi z nią współpracować, by znaleźć prawdziwego sprawcę, zanim policja mylnie uzna trupa za dzieło rąk małżonka Tereski. Jednocześnie najmłodsze pokolenie zaczyna podejrzewać, że zwłoki wiszą w powietrzu ? tylko z jakiegoś powodu są to zwłoki ukochanego ojca?
Marta Kisiel bez wątpienia sprawdziła się w nowym dla siebie gatunku. Jest humorystycznie, ale bez przesady, jest komicznie, ale bez komizmu ocierającego się o żenadę i powodującego w czytelniku głęboki dyskomfort. Jest Kisielowo ? z licznymi popkulturowymi aluzjami, jasno zarysowanymi zasadami moralnymi i okazjonalnymi manifestami nowoczesności (którą uosabia Zoja Trawna). Jak zwykle u tej autorki pojawia się galeria typów i typków. Zatrzymajmy się jednak tutaj. W fantastyce typizacja postaci i sprowadzanie bohaterów do jednej-dwóch wyolbrzymionych cech budziły dziką radość ? poza cyklem wrocławskim, gdzie postacie były wielowymiarowe. Spodziewałam się czegoś podobnego w Dywanie z wkładką, chociaż to komedia. Tymczasem Kisiel wraca do sprawdzonej metody kreowania bohaterów ? charakterystycznych, ale nie charakternych. Dyskusja o feminizmie byłaby fantastyczną okazją do przełamania monotonii, lecz wydarza się za późno.
Oczywiście, taka typizacja to nie błąd kardynalny. Do podobnych metod uciekała się Joanna Chmielewska, do której Kisiel jest nie bez kozery porównywana (można się zastanawiać, czy imię Tereski to nie hołd dla pewnej bohaterki powieści królowej kryminału). Jednak jak pokazała, chociażby Małgorzata Starosta, da się napisać komedię kryminalną z wielowymiarowymi bohaterami.
To zapewne tylko moje marudzenie i to marudzenie, które książce wiele nie ujmuje. Marudząc jeszcze trochę, dodam, że strukturze nie zaszkodziłoby, gdyby początkowy epizod z lodówką odegrał w powieści większą rolę, zwłaszcza że został uwypuklony przez zabawę z chronologią. Ale takie detale pewnie zauważę ja i trzech innych czytelników na krzyż. A i tak nie ukrywam, że bawiłam się przy tej powieści wybornie, a niektóre odzywki bohaterów weszły do kanonu moich domowych powiedzonek. Jeżeli szukacie czegoś miłego i z zagadką kryminalną, to tak, nowa powieść Marty Kisiel jest bardzo dobrym wyborem. Gorąco polecam!
Joanna Krystyna Radosz