Mam słabość do książek kulinarnych. Uwielbiam dobre jedzenie, chociaż nie zawsze mam na nie czas i przede wszystkim? chęci. Dlatego książki kulinarne to dla mnie źródło inspiracji do smaczniejszego i zdrowszego jedzenia. Czy Pora na lunch na nowo zachęciło mnie do gotowania?
Chyba największe problemy mam z obiadami. Muszą być szybkie w przygotowaniu i równie smaczne po podgrzaniu. Pora na lunch składa się tylko z takich propozycji i skupia się właśnie na posiłku serwowanym w połowie dnia. Nie znajdziecie tu więc innych propozycji takich jak np. śniadania.
Autorki miały więc możliwość zastosowania innego podziału niż ten zazwyczaj przyjęty. W książce znajdziecie więc takie ciekawe kategorie jak przepisy dedykowane dla osób przywiązanych do biurka oraz dania, które łatwo wyczarować z produktów zalegających na półkach. Ciekawym tematem był też rozdział o gotowaniu z resztek i specjalny dla dań, które dobrze się podgrzewa następnego dnia.
Zaskakujące może być to, że nie każdy przepis ma tutaj swoją ilustrację. Chociaż zdecydowana większość je posiada, to jest kilka wyjątków. Sama jestem wzrokowcem i zazwyczaj nie szukam dań po opisie. Tutaj musiałam się przełamać. Jednak było warto, okazało się, że obok typowych przepisów jest też sporo pół receptur, czyli pomysłów na bazę, sałatkę, sos, czy inny dodatek. Można je śmiało mieszać i wybierać od aktualnego nastroju.
Wszystkie przepisy zamieszczone w książce są jasno i czytelnie opisane, a te, które miałam przyjemność przygotować, były smaczne i proste. Niektórym mogą się wydawać zbyt banalne, bo chociaż jest rozdział poświęcony bardziej ekstrawaganckim przepisom, to jednak większość jest prosta i nieskomplikowana.
Od strony technicznej receptury zostały zaprezentowane w następujący sposób: liczba porcji, czas przygotowania, składniki, słowo zachęty, opis przygotowania i komentarz (zazwyczaj w zakresie sposobu podania). Jasno, prosto i czytelnie.
Pora na lunch świetnie sprawdziła się w roli inspiracji do gotowania. Nawet przeglądając ją przed pisaniem recenzji zdążyłam zgłodnieć. To chyba najlepsze rekomendacja.
Dominika Róg-Górecka