Zwierzęta to niesamowicie wdzięczny temat na książkę dla dzieci. A gdy bohaterem jest sympatyczna świnka, to należałoby książce wróżyć sukces wydawniczy. Czy tak dzieje się w przypadku Lulu- świnki na medal?
Lulu to świnka wietnamska mieszkająca niczym piesek w domu i ciesząca się ogromną miłością swoich państwa. Świnka ma własne posłanie, zabawki i wszystko, czego domowemu pupilowi potrzeba do szczęścia. Wiedzie więc spokojne i beztroskie życie u państwa Altsman. Pewnego dnia jednak musi zrobić coś, czego świnki nie robią. Oto jej pani mdleje i zwierzę musi wyruszyć po pomoc.
Jeśli jednak myślicie, że teraz czekają ją jakieś przygody, to jesteście w błędzie. Świnka wychodzi na ulice i zatrzymuje przejeżdżający samochód. Opiekunka zostaje uratowana. Koniec.
No właśnie. Fabuła tej książeczki jest banalna i prosta, ale też adresowana jest dla dzieci 6-7-letnich., które właśnie uczą się samodzielnego czytania. I tu pojawia się problem. W założeniu książki z serii Książkożercy poziom A wydawnictwa Wilga mają zachęcić do samodzielnego czytania dzieci poznające właśnie tę trudną umiejętność. Wydawca zapewnia, że teksty w tej serii zostały tak dobrane, by zaciekawić, a jednocześnie by zdania były pojedyncze, a wyrazy proste w czytaniu, bez dwuznaków.
Tyle teoria. Rzeczywistość niestety jest inna. Już na drugiej stronie dzieci otrzymują zbitkę spółgłoskową w postaci obco brzmiącego nazwiska Altsman (fabuła książki oparta jest na faktach). A to nie jedyna rafa, na którą natkną się młodzi czytelnicy. Kolejnym mankamentem jest szeryfowa czcionka utrudniająca czytanie dyslektykom.
Jedyne, co jako tako ratuje tę pozycję to postać świnki, która jest po prostu słodka. To jednak za mało, by móc polecić tę książkę jako pomoc w nauce czytania.
Anna Kruczkowska