Oficyna Noir Sur Blanc oddaje do naszej dyspozycji dziewiąty tom przygód Molly Murphy. Z tego, co sprawdzałam, nie jesteśmy jeszcze na półmetku tych historii, co naprawdę napełnia mnie obawą, że nie dożyję końca tej serii. Byłoby to dla mnie wielka tragedia, bo jestem uzależniona od tych książek. Jestem wielbicielką kryminałów retro, a tak dobrych na polskim rynku jest bardzo niewiele, toteż na każdy rzucam się z ogromną radością. “Ostatnia iluzja” to książka do przeczytania w jeden dzień. Polecam przygody Molly na majówkę, będziecie zachwyceni, wiem, co mówię, polecałam już tę serię wielu osobom i nikt nie składał reklamacji.
Kolejny raz spotykamy się z Molly Murphy, po wielu perypetiach, podróżach przez Atlantyk, ale i po Stanach, dziewczyna prowadzi już poukładane życie w Nowym Jorku. Mężczyzna, którego kocha, chce się z nią ożenić. Ma przyjaciół, ale niestety narzeka nieco na zlecenia, widmo bezrobocia jej grozi, jednak będąc w teatrze na pokazie iluzjonisty, którego ukoronowaniem ma być występ słynnego Houdiniego, dochodzi do krwawej sceny, ponieważ nie do końca wyszło przecięcie asystentki piłą na pół. A może wyszło, aż za bardzo? Daniel wkracza do akcji i stanowczo zakazuje Molly mieszać się do tej sprawy, ale chyba za mało ją zna. Kobieta korzystając z pierwszej okazji rzuca się w wir zagadek, złudzeń i znów może zaplątać się w dużą aferę.
Myli się ten, kto sądzi, że kryminał retro to prosty gatunek, że wystarczy bohaterkę ubrać w długą suknię i pończochy, mężczyznę w surdut. W usta włożyć im dziwne słowa, odebrać komórki i internet i już. Aby skonstruować powieść retro, trzeba tak długo czytać i poznawać daną epokę, by zacząć w niej żyć. Dopiero później tworzymy intrygę, bohaterów, którzy są autentyczni. Rhys Bowen jest mistrzynią w tworzeniu klimatu retro, jej bohaterowie są z epoki, Nowy Jork ma ten urok miasta sprzed stu lat, a że autorka posiłkuje się relacjami z ówczesnych gazet to naprawdę za każdym razem ciężko mi uwierzyć, że te książki pisze współczesna pisarka.
Ten tom jest na dobrym poziomie, pochłonęłam go jednym tchem, dałam się porwać magii, zagadce i razem z Molly głowiłam się nad rozwiązaniem. Oczywiście czekam na następną część. Czy Molly wywiąże się z obietnicy? Może w tym razem jest mało romansu, który wcześniej bardzo mi się podobał, ale inne wątki genialnie to rekompensują i miałam ochotę Daniela stłuc, a Molly pochwalić za charakter!
Katarzyna Mastalerczyk