Na mojej tegorocznej liście wyzwań książkowych znalazł się podpunkt “przeczytam książkę z gatunku, po który zwykle nie sięgam”. Tym sposobem reportaż znalazł się w moich rękach. Już od dawna miałam ochotę spróbować tej kategorii, więc gdy przydarzyła się okazja, niedługo się wahałam.
Dawid Krawczyk wziął na tapet polityków. Podążał śladem trzech kampanii wyborczych, aby opisać w tej książce jej prawdziwe oblicze. W “Cyrku Polskim” spotkamy zatem nazwiska z pierwszych stron gazet, ale też ludzi, o których prasa i internet już zapomniały.
Mówiąc szczerze, z jednej strony jestem mile zaskoczona tą pozycją, z drugiej – głęboko nią rozczarowana. Do tej pory omijałam reportaże głównie przez to, że w mojej wyobraźni ukazywały się one jako bardzo ciężka literatura, przy której będę się jedynie męczyć. Okazało się jednak, że przez tę pozycję przeszłam bardzo szybko. Obawiałam się, że nawet te niecałe 250 stron przeciągnie mnie po bruku na kolanach, na szczęście styl pisania dziennikarza oraz wydanie z dostosowaną do czytania czcionką znacznie ułatwiły mi zadanie. Jednak nie mogę powiedzieć, że książka spełniła moje oczekiwania.
Przede wszystkim spodziewałam się, że naprawdę zobaczę to, co dzieje się za kulisami kampanii wyborczej. A tak naprawdę Dawid Krawczyk przypomina nam najważniejsze wydarzenia z przedwyborczych tygodni. Jest to dosłownie odświeżenie tematu, bo jeśli ktoś nawet w najmniejszym stopniu interesował się w tamtych okresach polityką (sama należę do tych osób), to nie mógł nie słyszeć o większości z przytoczonych zdarzeń. Oczywiście autor dodaje wiele komentarzy, a przede wszystkim wywiadów z normalnymi, szarymi ludźmi, tyle że jako czytelnik chciałam dowiedzieć się nie o tym, co się dzieje przed sceną, tylko o tym, co się dzieje za nią. To wszystko, o czym rozprawiają rozmówcy Krawczyka, już słyszałam mnóstwo razy, bo na swojej drodze każdy z nas spotyka ludzi popierających tę, lub drugą stronę.
Jeśli już o stronach mowa… Oczywiste jest, że w “Cyrku Polskim” najwięcej czasu spędzamy przy boku Prawa i Sprawiedliwości oraz Koalicji Obywatelskiej – nic dziwnego, skoro właśnie te dwa ugrupowania toczą od lat najbardziej zażarty bój na polskiej scenie politycznej. Dla mnie nie tyle za dużo było tych dwóch partii, o ile za mało było innych. Gdzieś przez moment obserwowaliśmy Roberta Biedronia lub Szymona Hołownię, ale tak naprawdę wszystkie pozostałe strony łącznie zajęły co najwyżej połowę miejsca w książce. A przecież autor mógł te elementy rozwinąć – pozycję na tyle dobrze się czytało, że mogłaby być odrobinę dłuższa.
Jeszcze jednym elementem, który trochę zaburzył mi odbiór książki, były ciągłe opisy otaczającej autora rzeczywistości. Raczej większość z nas była choć raz na wiejskim lub miejskim festynie. Każdy z nich wygląda niemal tak samo, niezależnie, czy gościem jest Jarosław Kaczyński, czy okoliczna kapela – jedyną różnicą jest mus wysłuchania przemówienia w pierwszym wariancie. I tutaj właśnie leży pies pogrzebany. Krawczyk, podążając za kampanią wyborczą polityków, był na kilkunastu takich festynach i za każdym razem opisywał, jak wyglądało to tego konkretnego dnia. Mówił o straganach i pogodzie, zamiast skupić się na polityce.
Reasumując – czuję lekki niedosyt po tej lekturze, choć nie mogę powiedzieć, że była ona zła. Jako osoba, która nie śledzi polityki z dnia na dzień, ale nie jest też całkowitym ignorantem w tej sprawie, uważam, że “Cyrk Polski” to tylko powtórka z dziejów przeszłych. Pozycja na pewno bardziej sprawdzi się dla tych, którzy z polityką zupełnie nie mają do czynienia – mogą zobaczyć, jak to wszystko działa.
Anita Szynal – Wójtowicz