Niejednokrotnie słyszy się, że związku nie da się budować na kłamstwie, bo wcześniej czy później wszystko wyjdzie na jaw, a może okazać się, że obdarzyliśmy uczuciem osobę, która nie istnieje. Dobrego małżeństwa nie da się oprzeć na udawaniu kogoś, kim nie jesteśmy, na ukrywaniu swoich pragnień i marzeń.
Laura i Maksymilian znają się od młodzieńczych lat. Po wkroczeniu w dorosłe życie wzięli ślub, po pewnym czasie pojawiły się w ich życiu bliźniaki. On ma dobrze prosperującą firmę, ona zajmuje się domem. Ktoś, patrząc na nich z boku, pomyślałby, że to szczęśliwa rodzina, która nie miewa większych problemów. Czasem pozory mogą być złudne, a tam, gdzie wydaje nam się, że wszystko się układa, może być rysa, która powiększając się, w końcu może spowodować rozłam.
Poza powyższymi bohaterami poznajemy Uke, czyli Urszulę Dobrowolską. Wszyscy w miejscowości znają ją jako tę, której mąż zmarł, a ona sama po tym z samotności “zdziczała”. Nie ma już w niej śladu po dawnej młodej, utalentowanej skrzypaczce. Czy tylko śmierć męża tak na nią wpłynęła?
Sięgając po książkę autorstwa Danuty Awolusi, nie oczekiwałam w sumie niczego. Miała to być po prostu lektura dla zabicia wolnego czasu. Trochę się pomyliłam. Choć przeczytałam ją tydzień temu, to nadal zastanawiam się nad niektórymi zdarzeniami. Myślę, co ja bym zrobiła, gdybym była na miejscu bohaterów. Analizuję swoje życie, czy aby sama nie zmieniłam się, albo czy nie ukrywam niektórych swoich cech przed innymi osobami, aby być w ich oczach atrakcyjniejsza, aby spełnić ich oczekiwania. Myślę, że większość z nas w większym bądź mniejszym stopniu tak robi. Czy warto? Czy nie lepiej żyć tak, jak chcemy i albo nas ludzie takimi zaakceptują, albo może nie są nas warci?
Historia Laury i Maksymiliana niejednokrotnie mnie zaskakiwała, sprawiała, że nie mogłam oderwać się od lektury, bo ciągle chciałam więcej i więcej; musiałam natychmiast wiedzieć, co będzie dalej. Właśnie ten główny wątek podobał mi się najbardziej – naprawdę życiowe i realne problemy, które miała ta dwójka.
Nieco mniej, choć nie mogę powiedzieć, że wcale, podobał mi się wątek Uki. Czegoś mi zabrakło, chyba spodziewałam się więcej nawiązań do jej młodzieńczych lat. Takiego cofania się w czasie, żeby poznać jej całą historię miłosną, a nie takie urywki. Myślę, że ten wątek dałoby się bardziej rozwinąć, bo zasługiwał na to, a potencjał był bardzo duży.
Podsumowując, jeśli macie okazję sięgnąć po książkę “Nie mówiąc nikomu”, to nawet się nie wahajcie, od razu bierzcie się za lekturę, na pewno się nie zawiedziecie.
Milena Mucha