Są takie książki, które zostają w człowieku na bardzo długo. Są takie wydarzenia, o których trudno jest opowiadać mimo upływu lat. I są takie zbrodnie, które obracają w pył wiarę w zwykłe, ludzkie dobro.
Wrócę przed nocą to poruszający, bardzo intymny reportaż autorstwa Jerzego Szperkowicza, dziennikarza i publicysty, a prywatnie męża Hanny Krall. Szperkowicz urodził się w 1934 roku w Wilnie. Pochodził z majętnej rodziny właścicieli ziemskich, co stało się zarzewiem tragedii, gdy w czasie Drugiej Wojny Światowej doszło do zaostrzenia stosunków między Białorusinami a Polakami, przez propagandę utożsamianych z obszarnikami, znienawidzonymi panami.
W 1943 roku autor z rodzicami i rodzeństwem mieszkał w niedużej wiosce, dokąd rodzina przeniosła się z Wilna w ucieczce przed wojenną zawieruchą. Ta jednak dopadła ich w najmniej spodziewanym momencie i z najmniej spodziewanej strony. Pewnego październikowego poranka matka Szperkowicza, Wiera, wyruszyła do sąsiedniej wioski, aby odebrać od znajomej ubranka dla trzymiesięcznej córeczki, które wcześniej zostawiła u niej na przechowanie. Nie dotarła na miejsce. Po drodze złapał ją oddział miejscowych partyzantów, składający się z dobrze jej znanych mieszkańców okolicy. Brutalnie pobita, godzinami torturowana została zabita z zimną krwią, a jej zwłok pozbyto się tak, że do tej pory nikt nie wie, co się z nimi stało.
Miesiąc później zginął ojciec autora-przyszli po niego w nocy, nikt nie widział go już potem żywym. Co kierowało zabójcami, których później dumnie ochrzczono mianem bohaterów i nagradzano za odwagę i honorową walkę? Zawiść? Nienawiść? Dzisiaj żaden z nich już nie żyje, niewielu jest świadków ówczesnych wydarzeń, ale autorowi udało się przynajmniej częściowo je odtworzyć, mimo że była to praca żmudna i niezwykle bolesna. Przedstawia wydarzenia i relacje świadków dokładnie tak, jak zostały mu one przekazane. Nie pała żądzą odwetu czy zemsty, co byłoby w pełni uzasadnione, z kart książki czuć jednak niebywały smutek, żal i poczucie niesprawiedliwości.
Wrócę przed nocą to z jednej strony bardzo osobisty reportaż o rodzinie Jerzego Szperkowicza, pełen wspomnień i historii rodzinnych niezwiązanych bezpośrednio z dramatyczną śmiercią rodziców. Z drugiej strony to także przygnębiający obraz, przedstawiający tę paskudną, mroczną stronę historii, o której nie chce się pamiętać ani przywoływać, zwłaszcza po latach.
Prędzej czy później Białoruś czeka rozstanie z mitem bohaterskiej partyzantki. Ten mit stworzony w czasach ZSRR, podtrzymywany przez dzisiejsze władze, nurza naród białoruski w chwale bitewnej. Osłania ciemne strony rzeczywistości okupacyjnej: morderstwa, grabieże, gwałty, sadyzm i zezwierzęcenie zbrojnych. Trzeba będzie stawić temu czoła. Nie namawiam do tego. Białorusini sami wybiorą czas i formę odfiltrowania własnej historii. Operacja trudna i bolesna. My, Polacy, wiemy coś o tym.
Mówiąc krótko, polecam.
Katarzyna Abramova