Ewelina jest młodą kobietą, która pragnie mieć w końcu swoje upragnione dziecko. Wydaje się, że to właśnie to jest jej największym marzeniem, a inne plany, cele życiowe schodzą na dalszy plan. Nic nie jest w stanie jej tak ucieszyć niż wieść, że w końcu będzie miała małe maleństwo. Myślę, że u każdej kobiety nadchodzi taki czas, kiedy lista priorytetów diametralnie się zmienia, kiedy zaczyna czuć swój instynkt macierzyński, a właśnie w tej książce jesteśmy tego świadkami.
Kiedy po wielu trudach na świat przychodzi chłopczyk – Miłosz, staje się on dla Eweliny centrum Wszechświata, a jego potrzeby ważniejsze od jej.
Niby wiedziałam, o czym będzie ta historia, jednak spodziewałam się po niej czegoś ciut innego. Choć sama jak tak teraz myślę, nie wiem, czego tak w ogóle się spodziewałam.
W związku z tym, że mamy do czynienia z książką w formie pamiętnika, biografii więc historia pisana jest z perspektywy Eweliny. To właśnie ona przeprowadza nas przez swoje życie, a przede wszystkim te aspekty, w których jest jej syn Miłosz. Nie jest ono w żaden sposób przerysowane, wszystko jest takie życiowe, realne. Nie spodziewajcie się jakiś zawrotnych zwrotów akcji. Tak jak i w naszym życiu, tak i w jej są chwile radości, humoru, anegdot, które możemy śmiało przytaczać przez kolejne X lat i się z nich śmiać. Jednak bywają również kłopoty i troski, z którymi nasza bohaterka będzie musiała się zmierzyć.
Wszystkie zdarzenia mamy opisane w formie notatnika, wspomnień naszej głównej bohaterki. Każdą sytuację oceniamy właśnie jej oczami. Może nie jestem fanem takiego typu opisywania, jednak tu z pewnością nie przeszkadzał mi ten zabieg.
Mam wrażenie, że ta książka nie jest dla wszystkich. Przede wszystkim dla kobiet, które jeszcze nie myślą, żeby mieć dziecko, może być nie do końca zrozumiała. Nie wczują się do końca w emocje Eweliny. Ja właśnie tak trochę miałam. Myślę, że w innej sytuacji życiowej wyciągnęłabym z tej historii więcej. Powiedziałabym, że ta książka jest idealna dla tych, którzy przeżyli coś podobnego. Udowadnia, że nie jedna osoba jest w takich sytuacji, że strach, poczucie bezsilności w niektórych sytuacjach to rzecz całkiem normalna i naturalna, nie ma co się tego wstydzić czy też ukrywać. Wręcz odwrotnie, czasem właśnie warto się swoimi emocjami podzielić ze swoimi bliskimi, żeby nie być z tym samemu i się niepotrzebnie dołować.
Końcówka książki daje nam szanse na kontynuacje. Czy będzie nam dane poznać dalsze perypetie Eweliny i jej rodziny? Tego nie wiem, ale na pewno po kontynuacje sięgnę, jak będę już na innej drodze życiowej.
Milena Mucha