Czasami zdaje się, że życie nas testuje, bo nic nie układa się po naszej myśli, a jedno nieszczęście spada na nas za drugim. I gdy sądzimy już, że nie wytrzymamy dłużej, że nie damy rady tak dalej żyć, ono zsyła nam pomoc. Problem w tym, że bywa, że jesteśmy już tak głęboko w dołku, że nie widzimy niosącego nadzieję światełka. Zdarza się też, że nie chcemy pomocy i ją uparcie odtrącamy. Jednak los ma swoje sposoby… Co dobitnie pokazał w przypadku Joanny, głównej bohaterki książki Glendy Vanderah “Tam, gdzie las spotyka się z niebem”.
Joanna próbuje udowodnić światu, że strata matki i walka z rakiem piersi jej nie złamały, wraca więc do przerwanych studiów i badań nad ptakami. Jest praktycznie samowystarczalna i odcina się od znajomych z przeszłości tak samo, jak od nieznajomych ze wsi, w której wynajmuje dom na czas badań. O najbliższym sąsiedzie wie tyle, że sprzedaje on jajka, więc nazywa go Jajczarzem. Wszystko jednak się zmienia, gdy pewnego dnia na jej drodze staje mała dziewczynka, która przedstawia się jako Ursa. Twierdzi ona, że przybyła z gwiazd, by zrozumieć ludzi i ujrzeć na Ziemi pięć cudów. Joanna pozwala jej zostać, ale tylko do czasu, aż odkryje, kim naprawdę jest mała kosmitka. Nie wierzy przecież w cuda. Dziecko pojawia się przed jej domem w spodniach od piżamy, bose i posiniaczone, Joanna nabiera więc podejrzeń, że jest ono źle traktowane przez swoją rodzinę. Może powinna się zaopiekować dziewczynką i powiedzieć komu trzeba o tej całej sytuacji? Policjant, który przybywa na miejsce, jest jednak mało zainteresowany posiniaczonym dzieckiem, a Ursa panicznie boi się umundurowanego faceta i przepada na czas jego wizyty. Joanna postanawia rozwikłać zagadkę pochodzenia dziewczynki.
– Nie mogę jeszcze wracać. Muszę zostać na Ziemi, dopóki nie ujrzę pięciu cudów. To część naszej nauki, którą zdobywamy, gdy osiągamy pewien wiek. Coś jak szkoła.*
Niespodziewanie nawiązuje bliższe stosunki ze sprzedawcą jajek, Gabrielem. Im więcej czasu oboje spędzają z uroczą dziewczynką, tym więcej mają pytań. Jak to możliwe, że Ursa nie tylko umie czytać, ale też rozumie Szekspira? Dlaczego w jej obecności przytrafiają im się różne dobre rzeczy? Co sprawia, że w końcu oboje, wbrew rozsądkowi, przestają sprawdzać w internecie strony z danymi zaginionych dzieci?
“Tam, gdzie las spotyka się z niebem” to piękna, magiczna opowieść, która daje nadzieję. Nadzieję, że nawet najgorsze chwile w naszym życiu nie oznaczają końca dobrych, jasnych dni i że los ma zawsze szansę odmienić się na lepsze. Co więcej, autorka nie robi tego w tani, cukierkowaty sposób, nie wmawia nam, że będzie łatwo, nawet gdy, tak jak Joannie, szansa ta spadnie z nieba jak Ursa. Przeciwnie, pokazuje, że trzeba będzie się wysilić i z pomocą bliskich ludzi wziąć sprawy w swoje ręce. Joanna dzięki małej dziewczynce zaprzyjaźnia się z sąsiadem z wioski i otwiera ponownie na znajomych ze studiów, od których się odsunęła po śmierci matki i własnej przymusowej mastektomii. Wmawia sobie, że strata piersi jej nie obeszła, a jednak nie wyobraża sobie intymnych stosunków z mężczyznami, a głupie komentarze faceta, z którym parę razy się przespała przed operacją, sprawiają jej ból. Joanna odgradza się od wszystkich murem, żeby poczuć się bezpiecznie, ale czy to jest życie, które warto było dla siebie wyszarpać wśród bólu, poświęceń i łez?
Jak zawsze brakuje słów, gdy chce się powiedzieć właściwą rzecz.*
Glendy Vanderah stworzyła historię, która uderza swoją prawdziwością, a równocześnie daje nam szczyptę magii. Mała Ursa jest tak przekonująca, że wreszcie i my dajemy się zwieść, że przybyła na Ziemię z odległej galaktyki, ale jej prawdziwa historia znacznie mocniej zapada w pamięć. Pięknie opisana więź między nią a Joanną z jednej strony dodaje otuchy, a z drugiej rani serce, bo tutaj, jak w życiu, nic nie jest jednowymiarowe. To relacja, nad którą trzeba mocno pracować, walczyć o nią i odsłonić trochę miękkiego podbrzusza, które kobieta starała się tak bardzo chronić. Przeszłość dogania naszych bohaterów i jedyne, co można zrobić, to stawić jej odważnie czoła.
Szczerze powiem, że nie umiałam się oderwać od lektury: połączenie brutalnych nieraz zdarzeń i trudnej codzienności z magicznym pochodzeniem dziewczynki dało mieszankę doskonałą. Można się wzruszyć, zachwycić nad pięknem życia i zastanowić nad swoją relacją ze światem i innymi. Wspaniała, godna polecenia lektura.
Karolina Sosnowska