Teoretycznie o wpływie smartfonów na dzieci, zwłaszcza małe, jako rodzice wiemy wszystko. Jednak tylko tak się nam wydaje. Magdalena Bigaj, autorka książki „Wychowanie przy ekranie”, jest osobą, która stała po tej drugiej stronie i dokładnie wie, jakie triki firm marketingowych działają na ludzi, by więcej czasu spędzali przed ekranami. Jest też matką i dobrze wie, że narzucanie swojego widzimisię potrafi czasem robić krecią robotę. Co z tego, że dziecko ma ochronę rodzicielską i limity, skoro ma dostęp do telefonów kolegi? Co dadzą wykłady o cyfrowym detoksie, skoro my, dorośli, z telefonem potrafimy chodzić do WC czy spać? Jak oderwać dziecko od smartfona, skoro jest on teraz też narzędziem wyszukiwania informacji i komunikowania się z rówieśnikami, którzy czasem mieszkają daleko?
Książka pisana jest dość potocznym językiem, przez co niektórych może nieco odstręczać. Dla mnie to jednak okazanie zrozumienia dla dzisiejszych użytkowników, zwłaszcza młodych, którzy urodzili się „z telefonem w ręce”. Bo „gdybyśmy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych mieli internet i smartfony, na żadnym trzepaku byśmy nie siedzieli (pomijając już to, że rzeczywistość społeczno-polityczna w ogóle byłaby inna). Wystarczy przypomnieć sobie, z jakim zapałem łapaliśmy spadające jajka w oldskulowej grze z wilkiem i zającem, jak gorliwie karmiliśmy potem tamagotchi i jak fascynowały nas początki telegazety. Dajcie więc dzieciom spokój z tymi trzepakami!”. Jako że sama uważam, że wcale nie ma, że kiedyś to było, a teraz to nie ma, bo jesteśmy kowalami własnego losu, a nie odwrotnie, zgadzam się w pełni. To powszechne narzekanie, że dzieciaki nie czytają, że nie wychodzą na dwór, bo przecież my to wszystko robiliśmy, demonizowanie gier komputerowych i telefonów jest nieco na wyrost. Autorka dobrze zauważa, że nie mieliśmy przez to takiego kontaktu z osobami, które dzieliły te same poglądy czy interesowały się tym samym hobby, jeśli było nieco niszowe. Byliśmy zdani tylko na osoby nas otaczające, co często powodowało, że nie mogliśmy się tak rozwijać, jak mogą dzisiejsze dzieci. I one to robią, wbrew temu, co myślimy!
Jako była pracowniczka mediów internetowych autorka wprost pisze o tym, że głównym celem portali, mediów społecznościowych jest przyciągnięcie naszej uwagi. Kliki się liczą i specjaliści od marketingu doskonale wykorzystują wiedzę dotyczącą funkcjonowania naszych mózgów, psychologii, by bez skrupułów używać takich mechanizmów, które będą stymulować dopaminę w naszym mózgu. A taki łatwy sposób jej pobudzania jest uzależniający. Musimy nauczyć się z tym funkcjonować, na naszych własnych zasadach, a nie na zasadach narzuconych przez firmy technologiczne. Musimy też zwyczajnie nauczyć dziecko z nich korzystać, tak jak uczymy np. poruszania się po mieście: najpierw z mamą za rączkę, z tatą na rowerze, potem samodzielnie pod czujnym okiem rodzica, aż w końcu zupełnie samodzielnie.
Choć wiele porad jest mi dobrze znanych, to mimo wszystko połknęłam książkę za jednym zamachem. Dobrze się ją czyta, nie nudzi, anegdotki może są nieco oklepane i znane, ale celne. Taką książkę powinien przeczytać każdy rodzic jeszcze zanim wręczy dziecku telefon do ręki.
Monika Kilijańska
Autor: Magdalena Bigaj
Tytuł: Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dzieci do życia w sieci?
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydanie: I
Data wydania: 2023-04-26
Kategoria: poradnik
ISBN: 9788383185125
Liczba stron: 320