\”Tak wielu ludzi na darmo
szuka przez całe życie swojej drugiej połówki, brakującej części, która mogłaby
ich dopełnić. Łatwiej jest im znaleźć igłę w stogu siana, więc w końcu
zadowalają się tym, co dostają w zamian, i z czasem zapominają, że może istnieć
coś innego, coś o wiele głębszego\”.*
Brak rozmowy,
niedopowiedzenia i urażona duma potrafią
wszystko zniszczyć tym bardziej gdy jest to coś nowego oraz niepewnego.
Jak wtedy zapomnieć o złamanym sercu i przeżytym tak bolesnym rozczarowaniu?
Emely studiuje
literaturoznawstwo, jest sarkastyczna, uparta i zadziorna. Skupia się głównie
na nauce, chociaż nie należy do odludków. Na szczęście w końcu do Berlina
przeprowadza się jej przyjaciółka Alex, która skutecznie będzie zajmować jej
czas. Niestety dziewczyna nie podejrzewa, że Alex zamieszka z swoim bratem Elyasem.
Chłopakiem, którego Em szczerze nienawidzi i każde przebywanie w jego pobliżu
jest torturą. Niestety teraz będzie musiała go znosić bardzo często a plan
trzymania go na dystans nie działa, bo on sam robi wszystko by być blisko niej
i przekonać do siebie. Skąd wzięła się niechęć Emely do Elyasa i zmieni swoje
nastawienie do chłopaka?
Wielka jest moc
recenzentów książkowych, bo przyznać muszę, że żeby nie opinie zaprzyjaźnionych
czytelniczek mój wzrok w ogóle nie spoczął by na tej powieści. Nie wiem czemu,
ale nie przykuła mojej uwagi wcześniej i nie planowałam jej czytać – nie w
najbliższym czasie, co z kolei byłoby dla mnie ogromną stratą ponieważ Carina Bartach
zwojowała moje serce absolutnie i nieodwołalnie.
Lato koloru
wiśni nie
jest czymś nowym, chociaż dla mnie występuje tu pewien element czegoś
zaskakującego, więc próżno dopatrywać się tu powiewu świeżości. Łatwo odgadnąć
przebieg fabuły i pewne rzeczy umykające głównej bohaterce, ale jest coś w tej
powieści, co sprawia iż trafiła na listę ulubionych. Carina Bartach napisała
historię zwykłą, bez wielkich i łamiących człowieka dramatów w przeszłości,
opisała losy dziewczyny której tylko i aż złamano serce, która musiała pogodzić
się z niezrozumiałym odrzuceniem. To takie inne i odmienne, tym bardziej, że
bez traumatycznych wspomnień udało jej się napisać coś naprawdę bardzo dobrego.
Publikacja wciąga od pierwszych stron i bawi cały czas, nie jestem wstanie
zliczyć ile razy w trakcie czytania się zaśmiewałam z zabawnych sytuacji lub
dialogów. Lato koloru wiśni to przemyślana i dopracowane love story z łamiącym serce
zakończeniem. Przemyślana, dopracowana z ciekawą i wartką akcją.
Emely zdobyła moje serce
szturmem, jest mistrzynią ciętej riposty. Nie było chyba ani jednego momentu w
którym nie wiedziała co odpowiedzieć w taki sposób, by dogryźć rozmówcy, a
szczególnie temu jednemu. To dziewczyna z charakterem i ciekawą osobowością, z
wadami oraz zaletami. Z kolei Elyas – patrząc na niego z punktu widzenia Em to
taka natrętna irytująca… mucha wracająca wciąż i wciąż. Nie da się jednak ukryć
iż mimo swojego wrednego zachowania momentami jest on facetem niezwykle
uroczym, ciepłym i opiekuńczym, uwielbiającym wywoływać sprzeczki z Emely. Ta
dwójka jest jak ogień i woda i nie da się ich nie lubić.
Przyznaję – obawiałam się
trochę tej powieści, ale wszelkie obawy prysnęły już po kilkunastu stronach i
została sama przyjemność z obcowania z tą przeuroczą, przezabawną i przesłodką historią.
Bartsch zdobyła moją uwagę swoim poczuciem humoru oraz romantyzmem. Tym, że
stworzyła pełnokrwistych bohaterów, że humor wylewał się z kolejnych stron, a
całość nie okazała się przesadnie słodka. Wsiąkłam w książkę i wraz z
bohaterami przeżywałam ich smutki, radości, a obserwowanie słownych
przepychanek było niczym oglądanie najlepszej komedii. Jestem nieodwołalnie zauroczona
tym tytułem i niecierpliwie wyczekuję kontynuacji – Zimy koloru turkusu – zwłaszcza po takim finale jaki zaserwowała
autorka (takie zakończenia powinny być zakazane).
Oczywiście polecam!
Zwłaszcza zwolennikom nurtu New Adlut, romansu oraz powieści przepełnionych
ogromną dawką dowcipu. Lato koloru wiśni absorbuje, bawi i wzrusza, to niesamowite
jak wiele zabawy i masy emocji może wywołać zwykła, ale nie przeciętna,
historia. Carina Bartsch pokazała, że potrafi zdobyć i utrzymać uwagę
czytelnika a ja liczę, że to nie był tylko ten jedyny raz.
\”- Wiesz, że bardzo lubię
te nasz gierki? – zapytał.
– Jakie gierki? –
Zmarszczyłam czoło.
– No przecież wiesz –
zaczął i wyśpiewał do słuchawki resztę zdania: – \”Ty udajesz, że trudno cię
zdobyć? Ja udaję, że nie pragnę tylko jednego…\”.
Bezwiednie otworzyłam
usta.
– Straciłeś kontakt z
rzeczywistością, prawda? A jeśli naprawdę wydaje ci się, że zachowujesz się
tak, jakbyś nie chciał tylko jednego, jesteś też daleko od ekspresji
artystycznej.
– Ale to działa –
powiedział pewnym siebie głosem. – Lecisz na mnie.
Moje spojrzenie
spochmurniało.
– Lecę na ciebie jak
zepsuty szybowiec.
– Widzisz, właśnie te
gierki mam na myśli – wyjaśnił\”.*
Irena Bujak
*Carina
Bartach, Lato koloru wiśni