Stephen King to pisarz-legenda, mający na
swoim koncie tyle książek i takie fundusze, że spokojnie mógłby
przejść na zasłużoną emeryturę już wiele lat temu. Na
szczęście dla milionów fanów na całym świecie, nadal pisze i to
w tempie dwóch pozycji na rok, co raduje serca, ale i regularnie
osłabia portfele. Najgorętszą i najświeższą bułeczką w jego
dorobku jest zbiór opowiadań Bazar złych snów, który
ukazał się w Polsce kilka tygodni temu nakładem wydawnictwa
Prószyński i S-ka.
Tytuł nie jest przypadkowy, zawarte w zbiorze
opowiadania są niczym lekko przykurzone precjoza wykładane przez
pokątnego sprzedawcę tylko wybranym klientom. Na pierwszy rzut oka
niepozorne, kryją w sobie prawdziwą moc, często zaprawioną nutką
czegoś niepokojącego, czasem przyprawiającego o mocne bicie serca.
Jedynie niekiedy okazują się zwykłym bibelotem, jakby przez
pomyłkę zawieruszonym między cennymi skarbami.
Opowiadania to wbrew pozorom jedna z
najtrudniejszych form literackich, wymagająca od autora nie tylko
sprawnego warsztatu, ale i umiejętności utrzymania w ryzach
wykreowanej przez akcji i bohaterów. Teksty zebrane w Bazarze?
powstawały na przestrzeni lat, część z nich ukazała się już
wcześniej, ale jak stwierdza Mistrz na samym początku nie znaczy
to jednak, że były wtedy ukończone [?]. Dopóty, dopóki pisarz
nie przejdzie na emeryturę albo nie umrze, jego praca się nie
kończy; zawsze można coś doszlifować, nanieść jeszcze kilka
poprawek. Przyznaję, że nie znałam wcześniej żadnego z
przedstawionych tu opowiadań, ale jedno muszę przyznać, zbiór
jako całość prezentuje się naprawdę zaskakująco dobrze.
Na blisko 670 stronach znajdziemy dwadzieścia
jeden tekstów, a każdy poprzedzony jest krótkim wstępem, w którym
King przybliża okoliczności ich powstania lub luźne przemyślenia
związane z ich tematyką. Te właśnie wtrącenia to jeden z
głównych atutów książki, pozwalające lepiej poznać pisarza.
Jak zresztą z pewnością wiedzą już wszyscy miłośnicy prozy
Kinga, jest on urodzonym gawędziarzem i potrafi snuć zajmującą
opowieść nawet o sprawach pozornie błahych i codziennych.
Do najlepszych opowiadań należą: 130.
kilometr, Wydma, Wredny dzieciak. Pierwsze z
nich to nawiązanie do Christine, jej głównym bohaterem jest
bowiem potworny samochód-ludojad. Milutko, prawda? Drugi tekst jest
krótki, ale za to kończy się mocnym uderzeniem i zdecydowanie
zapada w pamięci. Trzeci przyprawił mnie o ciarki; uwierzcie, są
dzieci będące wcieleniem prawdziwego Zła.
Warto zwrócić również uwagę na kilka
innych. Nekrolog to krótka opowieść o obdarzonym niezwykłą
mocą autorze złośliwych nekrologów publikowanych na jednym z
plotkarskich portali i pokazuje, że słowa mają czasem zabójczą
moc. Ur, przez pierwszych kilka stron brzmiące jak zbyt
oczywista reklama Kindle?a, rozwija się genialnie i będzie
stanowił prawdziwą gratkę zwłaszcza dla fanów cyklu Mroczna
Wieża. Dalej mamy Moralność, czyli krótką historię o
tym, jak zło, nawet to pozornie ?małe? przyciąga do siebie
swego większego brata i bezpowrotnie niszczy ludzi wkraczających na
jego ścieżkę. Zielony bożek cierpienia to jeden z
niewielu tekstów zawierających ściśle paranormalne elementy,
końcówka może napędzić stracha! Z kolei Letni grom oraz
Batman i Robin wdają się w scysję nie wywołują strachu, a
współczucie i żal, zwłaszcza zakończenie tego drugiego ma w
sobie coś, co chwyta za serce.
Najsłabszym ogniwem zbioru są dwa poematy
Tommy i Kościół z kości, będące bardzo wyraźnym
sygnałem, że choć Mistrz jest utalentowany jak mało kto, powinien
zdecydowanie trzymać się pisania opowiadań, a jeszcze lepiej
powieści.
Podsumowując, mimo kilku słabszych tekstów,
Bazar złych snów jako całość prezentuje się naprawdę
znakomicie i udowadnia, że Mistrzowi jeszcze daleko do wypalenia, o
co niektórzy regularnie go oskarżają. Polecam i to nie tylko fanom
jego twórczości.
Katarzyna Chojecka