Z pewnością nie mogę nazwać się największą fanką (i największą znawczynią) folkowej muzyki na świecie. A nawet w województwie. Ot, niektóre zespoły do mnie przemawiają, inne niekoniecznie (Patricka Wolfa łączącego folk z jazzem i elektroniką kocham całym sercem). Zespół z Ohio, o wpadającej w ucho nazwie ? Saintseneca , pojawił się na mojej muzycznej drodze dopiero za sprawą ich najnowszego albumu. Pewnie nigdy bym na niego nie natrafiła, gdyby nie dobrodziejstwo dystrybutora. A tak wiele mogłam stracić!
\”Such things\”, wydany w październiku tego roku, to trzeci album amerykańskiego zespołu. Założona w 2007 roku przez Zaca Little?a, Saintseneca, obecnie składa się z czterech mężczyzn oraz jednej kobiety, czyli wymienionego wcześniej frontmana, Steve?a Cioleka, Jona Meadora, Maryn Jones oraz Matta O?Conke. Od początku powstania zespołu do dnia dzisiejszego jego skład się zmieniał, lecz w chwili obecnej pozostaje taki sam, jak w momencie nagrywania najnowszego albumu.
Saintseneca to wpadający w ucho folk rock. Zac Little, założyciel, lider i tekściarz zespołu, umie grać na wielu? niezbyt typowych instrumentach. Te umiejętności wykorzystuje do kreowania dźwięków, do pisania muzyki. Krążek \”Such things\”, na który składa się aż piętnaście utworów, łączy w sobie wykonania na owych akustycznych instrumentach, takich jak mandolina, bałałajka, cymbałki czy tzw. perkusja podłogowa, wraz z brzmieniem syntezatorów czy elektrycznych gitar. Taki pasujący do siebie w swym kontraście miszmasz dopełnia wokal Zaca Little?a oraz Maryn Jones, a zmienne tempo piosenek (które raczej nie popadają w zbytnią balladyczność) sprawia, że trudno znaleźć moment, w którym kompozycje zaczną nas nudzić czy będą brzmieć \”tak samo\”.
Trzeci album zespołu to także wyjątkowa, filozoficzna warstwa tekstowa. Wbrew dźwiękom, niekiedy skocznym, wpadającym w ucho melodiom, nie jest to płyta opowiadająca o sielance, radości życia czy beztroskiej, młodzieńczej miłości. Wręcz przeciwnie. Little stara się poruszyć dość poważne egzystencja kwestie, które, po chwili zastanowienia, mogą wydawać się nie pasujące do słyszanej muzyki. W końcu opowiadają one o trudzie i beznadziejności życia (\”life is short, short enough to mean something\”), o jego okrucieństwie czy niesprawiedliwości. Jednak to wszystko, te połączone ze sobą, tylko pozornie niespójne, elementy, tworzą dającą nadzieję całość. Brzmi to tak, jakby Zac Little chciał powiedzieć: \”hej, życie nie jest łatwe, rozumiem to, i Wy też to wiecie, ale zawsze warto mieć nadzieję\”. Nawet jeśli nie spodoba Wam się folk rock w takim wydaniu, zachęcam Was bardzo gorąco do przeczytania chociażby tekstów z tej płyty. Zrozumiecie, że są liryczne, hipnotyzujące, zawierające metafory, które same potrafią wryć się w pamięć.
Jeśli Saintseneca kiedykolwiek postanowią wystąpić w Polsce, z radością, ochoczo, wybiorę się na ich koncert. To muzyka, która dla niektórych może się sprawdzić wyłącznie jako tło do pracy (rytmiczne kiwanie głową gwarantowane), lecz mam nadzieję, że większość odbiorców odbierze ją tak, jak ja. \”Such things\” to dla mnie dopracowana płyta, której siła tkwi w pewnym kontraście pomiędzy tekstami a wesoło brzmiącą muzyką. A przecież nawet osobno, obie te warstwy, wypadają po prostu świetnie.
Ewa Nowicka