Z postaciami kobiet detektywów, takich w klasycznym
rozumieniu, chyba dotąd nie miałam do czynienia. Dlatego
zdecydowałam się sięgnąć po powieść autorstwa Rhys Bowen, choć
tytuł nie zachęcał, bo jak dla mnie, brzmiał trochę za słodko.
Po zakończonej lekturze, jestem nie tylko mile
zaskoczona, ale też zdeterminowana nadrobić zaległości, gdyż O
mój ukochany! to już piąta część przygód Molly, a oczarowała
mnie tak mocno, że koniecznie muszę tę historię poznać od
początku i od podszewki. Słowem, cykl jest naprawdę godny uwagi,
bo ma wszystko co powinien mieć czyli sensowną, prawdziwą
bohaterkę, ładnie zapętlającą się intrygę i bardzo ciekawe tło
obyczajowe.
Piąta część cyklu zaczyna się tam, gdzie
(podejrzewam) mniej więcej zakończyła się poprzednia część. To
znaczy Molly odpoczywa po przeżytych przygodach, starając się
poradzić sobie z zawodem miłosnym, jakiego doznała za sprawą
kapitana policji Daniela Sullivana. Tym większe jest jej oburzenie,
gdy w biały dzień na ruchliwej ulicy zostaje aresztowana i
doprowadzona do więzienia. Nic takiego przecież nie zrobiła, choć
co nieco pewnie na sumieniu ma. Okazuje się jednak, że to właśnie
Daniel potrzebuje jej pomocy, ponieważ został aresztowany pod
zarzutem przyjmowania łapówki. Targana sprzecznymi uczuciami
dziewczyna decyduje się pomóc ukochanemu, choć złość na niego
jeszcze nie do końca jej przeszła.
Śledztwo w sprawie Daniela wydaje się beznadziejne
gdyż wszystkie dowody świadczą przeciwko niemu. Molly jednak nie
poddaje się i zupełnie niechcący wikła się w jeszcze dwie inne
sprawy, jedną gorszą od drugiej. Pierwsza dotyczy okrytego złą
sławą Kuby Rozpruwacza, mordującego prostytutki, a druga
zaginięcia panny z wyższych sfer. Borykająca się z kłopotami
finansowymi, zdrowotnymi i prywatnymi, Molly z godnym podziwu
zacięciem przeczesuje miasto i nakłania potencjalnych zamieszanych
w sprawę do rozmowy. W tym ostatnim jest faktycznie niezła i dzięki
temu natrafia na ślady, które przybliżają ją do rozwiązania
sprawy. Jest przy tym konkretna, otwarta na nowe rozwiązania i ma
bystry umysł.
Jak już wspominałam na początku, powieść bardzo
miło mnie zaskoczyła i pozostaje mi tylko żałować, że o cyklu
dowiedziałam się dopiero teraz.
Książka jest napisana prostym, przystępnym
językiem, ma bardzo ciekawie nakreślone tło obyczajowe, dowcipne
dialogi i intrygujące rozwiązania. Dodatkowym smaczkiem jest nacisk
na sytuację kobiety w początkach XX wieku. Dziś Molly mogłaby się
z powodzeniem i bez przeszkód rozwijać jako prywatny detektyw, czy
robić zawrotną karierę w policji. Wtedy kobiety dopiero zaczynały
walczyć o swoje prawa, a więc wiele drzwi jeszcze nie stało przed
nimi otworem. Co za tym idzie, Molly musi się uciekać do takich
metod, jak podszywanie się pod kogoś, bo inaczej nigdy nie
zdobyłaby informacji, na których jej zależy.
Żeby jednak nie było tak trudno, bohaterka ma
oddanych przyjaciół oraz zdolność zjednywania sobie ludzi. Oprócz
tego jest pomysłowa i wścibska, a to cechy bardzo pożądane w tym
zawodzie.
Z satysfakcją dopisuję cykl o Molly Murphy do
listy moich ulubionych, a Wam szczerze go polecam. Książka spodoba
się nie tylko miłośnikom powieści detektywistycznych.
Sympatycznie poprowadzony wątek obyczajowy, wzbogacony o romans,
dopełnia całości. Jest frapująco, dowcipnie i tak swojsko, jak
tylko może być. I nawet ten tytuł już nie jest taki słodki, w
całym kontekście.
Polecam. Powieść godna uwagi.
Edyta Krzysztoń