Powieść
Ciemna strona miłości
już od strony wizualnej
obiecuje egzotyczną,
czytelniczą podróż.
Sugeruje to nie tylko nazwisko autora, ale też
postać kobiety o ciemnej
karnacji na tle pięknie
zdobionego materiału w
ptasie i zwierzęce
motywy.
Ciemna strona
miłości
to opasła i bogata w
szczegóły syryjska saga,
w której głównym
wątkiem jest ponad
wiekowy spór między
dwiema rodzinami, a od tego wątku
niczym gałązki bluszczu
lub winnej latorośli
swoje pędy wypuszcza
wiele innych pomniejszych historii, z których z czasem na
prowadzenie wysunie się
miłość
Farida i Rany. Może to
budzić skojarzenia z
Romeo i Julią, zapewniam
jednak, że niniejsza
powieść to nie tylko
historia rozdzielonych przez rodową
nienawiść kochanków.
Kiedy zaczynamy
czytać jesteśmy
świadkami prowadzonej
sprawy o zabójstwo. Śledztwo
właściwie
tkwi w martwym punkcie, bo choć
zamordowany był dość
ważną
osobą, to wszystkie
poszlaki są tak znikome,
że prowadzą
do nikąd. Prowadzoną
sprawę jednak szybko
zostawiamy i cofamy się
do połowy XIX wieku,
kiedy to poznajemy protoplastów rodów Szahinów i Musztaków.
Kolejne rozdziały coraz
mocniej wgłębiają
się w perypetie licznej
rodziny, dla której liczy się
głównie zdobywany
majątek, a więc
potocznie zwane dorabianie się
oraz specyficznie rozumiany honor, który z grubsza polega na tym, że
jeśli syn lub córka
wybierze partnera niezgodnie z oczekiwaniami rodziny, to powinien jak
najszybciej uciekać za
granicę, bo inaczej długo
nie pożyje. Ten, dla nas
ludzi Zachodu, honor liczy się
tak bardzo, że nie
pozostawia już zupełnie
miejsca na więzy
rodzinne, uczucia ojca do syna, czy brata do siostry. W takiej
sytuacji nikt nie myśli
tymi kategoriami i przyznam, że
było to dla mnie naprawdę
wstrząsające.
Ta mentalność jest
doprawdy niesamowita.
Początkowo
mnogość imion, często
podobnie brzmiących,
przytłacza. Trudno się
połapać,
o kogo chodzi. Na początku
i na końcu książki
mamy co prawda rozrysowane dwa drzewa genealogiczne, ale jest tego po
prostu zbyt dużo. Z
czasem jednak, gdy historia skupia się
na rodzicach Farida i rodzicach Rany, a potem na nich samych, jest
już dużo
łatwiej.
Rafik Schami ma
talent do snucia opowieści.
Syryjską rzeczywistość
opisuje z powagą i
dbałością
o szczegóły, jednak
potrafi być też
ironiczny i błyskotliwy,
a także dowcipny. Bywały
momenty kiedy śmiałam
się do bólu brzucha, czy
to z historii modlitwy jednej z bohaterek do Jana Chrzciciela, czy
też z listownej
odpowiedzi matki na prośbę
syna, by mu przysłała
do szkoły klasztornej
więcej bielizny.
Przeważnie
jednak historia jest do bólu realistyczna, tym bardziej, że
wraz z dorastającymi
bohaterami, zmianie ulega sytuacja polityczna kraju, który po
licznych zamachach stanu, będzie
bardzo podatny na obce wpływy
egipskie, niemieckie czy rosyjskie. Momentami wydaje się
nawet, że liczba
nieszczęść spadająca
na głównych bohaterów
już przekroczyła
dozwolony limit, ale tak to już
jest w historiach, gdzie bohater wikła
się w różne
działania polityczne.
Ciemna strona
miłości
to taka mozaika składająca
się z realiów życia
codziennego, do którego stopniowo wchodzą
małe i większe
nowinki, z elementów polityki i obyczajowości,
z przenikających (skąpo,
bo skąpo, ale zawsze) do
tej zamkniętej
przestrzeni fragmentów kultury Zachodu. Być
może właśnie
dlatego powieść czyta
się z różnym
tempem. Wątki związane
z Claire, Faridem czy Raną
przyswaja się bardzo
szybko, ale te związane z
polityką już
nico wolniej. Wiadomo jednak, że
opowieść dziejąca
się w Syrii, bez tła
politycznego, byłaby mdła
i niewiarygodna. Autor doskonale pokazuje także
przeróżne odcienie
tytułowej miłości,
którą od nienawiści
i śmierci dzieli tak
cienka granica.
Książka
z pewnością
spodoba się nie tylko
miłośnikom
egzotyki i barwnego, targanego krwawymi konfliktami Wschodu. To taka
baśń z tysiąca
i jednej nocy w nieco uwspółcześnionej
wersji. Barwna, bogata w detale, zabawna i okrutna, wzruszająca
i budząca mieszane
uczucia. Jak to w życiu
bywa, często kończy
się w przewrotny i
nieoczekiwany sposób. Warta przeczytania i przemyślenia.
Polecam.
Edyta Krzysztoń