Podręczniki szkolne
zawodzą. Bywają na tyle nieatrakcyjne, że po latach w głowach
większości uczniów zostają strzępki informacji, z których
trudno zbudować spójny model wszechświata. Nauczyciele często
również nie pomagają, nie umieją zarażać fascynacją światem,
której być może sami nie doświadczyli. Bill Bryson miał podobny
problem: jako uczeń, zaintrygowany przekrojem kuli ziemskiej
znalezionym w podręczniku, bezskutecznie poszukiwał w nim
odpowiedzi na dręczące go pytanie \”skąd naukowcy to wiedzą?\” – przecież nie byli w środku Ziemi, nie widzieli jądra. Jako
dorosły doszedł do wniosku, że szkoła nie nauczyła go tego, co w
świecie naprawdę ciekawe i istotne. Stwierdził, że właściwie
nie wie nic. I postanowił napisać książkę o wszystkim.
Tak
powstała książka, która od kilku lat fascynuje rządnych wiedzy
czytelników. Przedstawia najważniejsze
zagadnienia dotyczące wszechświata, ze szczególnym uwzględnieniem
naszej planety i zjawisk mających na nią wpływ od momentu
Wielkiego Wybuchu. Jak i kiedy powstała Ziemia? Skąd wiadomo, że
Ziemia posiada płynne jądro? Kto i w jaki sposób odkrył ciemną
materię? Czym w ogóle jest ciemna materia? Jak wyginęły
dinozaury? Czy jakaś kometa zderzy się z Ziemią? Te i wiele innych
pytań zawładnęły umysłem autora na trzy lata, podczas których
zbierał informacje z książek naukowych, artykułów prasowych i
programów edukacyjnych. W swoich poszukiwaniach dociera również do
naukowców różnych dziedzin wiedzy, by stworzyć spójny obraz
wszechświata. Ten obraz jest jednak niepełny, wciąż wielu rzeczy
nie wiadomo, a to co wiemy może jeszcze zostać podważone gdy
zostanie odkryte coś nowego. Z rozważań autora nad różnymi
dziedzinami wiedzy wynika, że holistyczne podejście do nauki
przyniosłoby więcej praktycznych rozwiązań. Trudno się z nim nie
zgodzić zważywszy na to, jak wiele zjawisk zachodzących we wnętrzu
Ziemi ma związek z właściwościami najwyższych warstw jej
atmosfery, a nawet przestrzeni i obiektów spoza niej. Idea piękna i
być może doczeka się praktyków.
Podejście Brysona do nauki
jest natury historyczno-rozrywkowej. Dociekliwość autora nie
pozwala mu na zatrzymanie się tylko na dzisiejszych poglądach i
odkryciach, każe mu sięgać w przeszłość, by pokazać
skomplikowany i fascynujący proces dociekania istoty wszechrzeczy
przez kolejne pokolenia. Pokaźnych rozmiarów tom pełen jest
anegdot ze świata nauki. Przeszłość alchemii jako poważanej
dziedziny nauki i interesująca próba otrzymania złota z ludzkiego
moczu zakrawają dziś na żart, a jednak i takie epizody miały
miejsce w historii nauki. To daje obraz, jak wielu naukowców musiało
dokonać jak wielu pomyłek by dociec prawdy – i jak wielu pomyłek
jeszcze dokonają. Wszak nawet Einstein się mylił.
Autor przytacza życiorysy
naukowców, czyniąc ich mniej pomnikowymi, a jednak często
łatwiejszymi do podziwiania. Dziwactwa tytanów intelektu umieszcza
w tekście jak wisienki na torcie odkryć naukowych. Bliższe
przyglądanie się samemu Newtonowi, nie tylko jego pracy, poznawanie
jego fascynacji alchemią i religią, przywołują wrażenie nowości,
jakbyśmy nigdy wcześniej o tym człowieku nie usłyszeli prawdy.
Bryson nie poprzestaje jednak na najsłynniejszych nazwiskach. Z
zacięciem detektywa wyciąga postacie faktycznie odpowiadające za
odkrycia naukowe, demaskując błędy i niesprawiedliwości głównego
przekazu. Oddaje sprawiedliwość zapomnianym geniuszom.
Na poziomie amatorów
entuzjastów Bryson jest wybitnym propagatorem nauki. Przynajmniej
takim się jawi w niniejszej publikacji. Z wielką erudycją pobudza
wyobraźnię obrazowymi porównaniami, by uzmysłowić czytelnikowi
zjawiska, które zamknięte we wzorach czy liczbach są dla
przeciętnego człowieka niewyobrażalne. O skomplikowanych
zagadnieniach opowiada w bardzo przystępny sposób, okraszając
teksty obszernymi informacjami na temat metodologii stosowanej przez
naukowców w badaniach. Lekkość, z jaką pisze i łatwość
wciągania odbiorcy w wir narracji stanowią twardy fundament pod
przestrzeń, w której fakty naukowe i historie ich odkrycia są
dostępne dla przeciętnego czytelnika. Jedyną wadą książki jest
kilka błędów i nieścisłości, które objaśniono jednak w
przypisach. Zważywszy na rozmiary książki i ogrom pracy w nią
włożony, owe potknięcia zdają się rzędu dopuszczalnego błędu
statystycznego. Ponadto proces poznawania wszechświata trwa i to, co
wiemy dziś, w 2003 roku mogło się filozofom jeszcze nie śnić.
Iwona Ladzińska