Rynek wydawniczy ostatnimi czasy został niemalże
zdominowany różnymi alternatywami książek, dokładniej mówiąc publikacjami
mającymi na celu zabicie nudy. Monotonne godziny w pracy, nie masz co robić,
sięgasz po taką książę beze sensu i działasz. Czy pomysł dobry? Jakież są moje
wrażenia po obcowaniu z czymś takim? I nie, to nie jest książka do zniszczenia,
tutaj mamy zupełnie inne zadania do wykonania, bardziej lub mniej ciekawe. Za
chwilkę przedstawię jak najciekawsze w moim odczuciu, przy których naprawdę się
ubawiłam, albo miałam problem z wykonaniem.
Książka bez sensu Alfiego
Deyesa powstała by ją dokończyć poprzez formę kreatywnych zabaw,
których przykłady możemy znaleźć wewnątrz. Jak wspomniałam przykłady są
przeróżne. Od opisania swojego dnia do tworzenia obrazu z pomocą koła.
Niektóre z zadań są dosyć skomplikowane, potrzebna jest czyjaś pomoc. Na
przykład kiedy musimy poprosić o narysowanie naszego portretu – będę szczera,
nie miałam odwagi podejść do obcego człowieka z książką i ołówkiem z pytaniem
czy nie ze chce mnie narysować, takie trochę zbyt ekstremalne się wydawało, ale
może po prostu właśnie chodziło o przełamanie swoich oporów? No w sumie nic
straconego.
Bardzo zabawne było układanie z fragmentów pięciu
ulubionych piosenek nowego hitu – te zadanie wykonałam wspólnie z bratanicą,
ubaw przy tym miałyśmy niesamowity, ale cóż to nam wyszło! Myślę, że gdyby
znalazł się odważny do opatentowania… platynowa płyta murowana! Mówię
wam.
Nawet odkryłam w sobie duszę poety, napisałam dzieło
życia, myślę już o stworzeniu tomiku i jakiego wieczoru poetyckiego, sami
zobaczcie jaka zdolna jestem…
Oczywiście poza śmiesznymi zadaniami robimy inne
rzeczy, na przykład wypisujemy cechy za które lubimy siebie i dlaczego. Lista
marzeń. Któż o niej nie słyszał prawda? Tylko kiedy wychodzi o napisanie tych
najważniejszych miałam problem, bo nie wiedziałam czy mam myśleć o tym co tu i
teraz, może bardziej celować w przyszłość. Gdzieś usłyszałam, że z marzeniami
trzeba ostrożnie bo nie wiadomo kiedy i które zechce się spełnić, gorzej jak
kolejność się pomiesza i wyjdzie galimatias.
No ale marzenia marzeniami, twórca książki zechciał
sprawdzić czy poza zdolnościami afirmacji czy też poezji potrafimy rysować,
tudzież dokańczać rozpoczęte rysunku – uważam, że poszło mi wyśmienicie, sami
się przekonajcie!
Przez długi okres byłam nieprzekonana do tych
wynalazków wydawniczych. Książka to książka, tutaj cały czas będę się spierała,
że bardziej by pasowała nazwa – zeszyt. Ponieważ my w nim piszemy,
uzupełniamy, coś tworzymy. Ja po książkach nie piszę, nie maluję lakierem, a i
takie zadania mamy do wykonania, więc bardziej chyba zeszyt. Musiałam wtrącić
własne uwagi.
Niemniej jednak uważam, że ten pomysł był naprawdę
ciekawy i w pewnym sensie udany, może nie wszystko przypadło do mojego gustu,
może jestem jeszcze za mało otwarta, jednak doświadczenie ciekawe i wesołe.
Zwłaszcza kiedy wykonuje się w towarzystwie.
Podsumowując książkę/zeszyt polecam, mnie się bardzo
podobało, odnalazłam w sobie nowe zdolności. Teraz myślę nad rozwijaniem
talentu, szkoda by się zmarnował, sami rozumiecie…