Długo
wahałam się jaką książkę wybrać na sylwestrową noc czytania.
Gdy już podjęłam decyzję, impulsywnie, przypadkiem, akurat
zbierałam się na pożegnanie Starego roku z przyjaciółmi od
tenisa, co nieco pokrzyżowało mi plany czytelnicze, ale dziś
nadrobiłam tyły w czytaniu. Nie ukrywam, że książka najpierw
skusiła mnie okładką. Naprawdę piękną, pełną ciepła i uroku.
Później skuszono mnie przypomnieniem, że ta autorka napisała
Sekretny
język kwiatów,
a książka ta bardzo mi się podobała. Niewyspana, zmęczona,
zaczęłam czytać.
Letty
Espinosa jest córką nielegalnych meksykańskich emigrantów. Ona
sama urodziła się już w USA, gdy jej ojciec jedzie spotkać się z
umierającą matką, kobieta nie przeczuwa, że cały jej świat
niebawem się zawali. Letty od piętnastu lat jest matką, ale tak
naprawdę nigdy nie zajmowała się swoimi dziećmi. W pierwszą
ciążę zaszła z kolegą ze szkoły, nie powiedziała mu o dziecku
bo się wstydziła, bo nie chciała mu rujnować życia. Druga ciąża
była jeszcze większą wpadką, ale miała być nową szansą na
macierzyństwo, która to szansa, również zawiodła. Gdy za mężem
do Meksyku jedzie również matka Letty, która gwarantuje porządek
i spokój domowego odcinka, Letty zostawia dwójkę małoletnich
dzieci i jedzie ściągnąć matką do domu, bo przecież ktoś musi
opiekować się dziećmi, gotować, prasować i utulać je do snu. W
życiu rodziny zaczyna się nowy etap.
Zwykle
na Sylwestra i Nowy Rok wybieram lekturę po prostu dobrą, pełną
pozytywnych emocji, miłości, może wzruszeń. Tym razem, dałam się
zwieść okładce jasnej, ale z bardzo irytującymi bohaterami.
Bardzo nie lubię ludzi, którzy nie umieją wziąć
odpowiedzialności. Letty jest taką właśnie bohaterką, pozwala by
matka ją we wszystkim wyręczyła, sama zaś odbiera ojcu świadomość
że ma syna i patrzy przez palce, gdy jej córka jest najbardziej
rozwydrzoną dziewczynką na świecie. O najbardziej irytuje mnie
zdecydowanie Luna, to dziecko jest strasznie irytujące.
Wyprowadzka
dziadków wprowadza do rodziny chaos i anarchię, ale daje jej
członkom tytułowe skrzydła i chociaż o nie, nie prosili to dzięki
temu będą mogli wyrwać się z bezpiecznego chociaż monotonnego
gniazda i wzlecieć ku nowym krainom, poszerzyć horyzonty i zacząć
pewniej kroczyć po życiowej ścieżce.
Trochę
się zawiodłam na tej książce, jeśli mam być całkowicie
szczera, nie porwała mnie aż tak, jakbym się spodziewała, ale
była dobrym wejściem w ten nowy rok. Natchnęła mnie do pewnych
przemyśleń. I przede wszystkim naprawdę wizualnie zachwyciła.
Zresztą, nowości wydawnicze Świata Książki z końcówki roku
2016 są zachwycające. Moim zdaniem w samej powieści brakło
jakiegoś takiego ostatniego pchnięcia, ale i tak nie jest to zła
powieść.
Katarzyna Mastalerczyk