Często
do polskich autorów podchodzę jak pies do jeż. Wiem, że nie
jestem w tym nastawieniu osamotniona. Wielu blogerów wzdryga się
przed opisywaniem polskich książek z obawy przed autorskim hejtem.
Znane są przypadki, gdy autor napuszcza na bezczelnego krytykującego
Glogera swoich znajomych. Blogerowi się dostaje, jego tekst jest
rozbierany na czynniki pierwsze, lincz po całości, z niesmacznymi
wycieczkami osobistymi. Na szczęście Anna Sakowicz jest kobietą
na poziomie. Pisze świetne książki, ale nie ma problemu z krytyką.
Jej książki można zapisywać na receptę, chociaż sama autorka
nie ma chorych aspiracji. Czytałam dwie poprzednie części o
Joannie i jej nowym życiu, lekkie i dobre powieści. Byłam bardzo
ciekawa jak wypadnie trzecia, finałowa powieść.
Joanna
czyni bardzo odważny krok. Sprzedaje mieszkanie i postanawia
zamieszkać na stałe na Kociewiu. Po sprzedaży mieszkania konto
bankowe jest tłuste, ale planowany nowy biznes pochłonie dużo
pieniędzy, na mieszkanie nie wystarczy, ale niezawodna ciocia
przychodzi w sukurs. Pozostaje znaleźć lokal na kawiarnię i można
rozwijać skrzydła. Niestety, nieznająca lokalnych warunków Asia
już na początku pakuje się na potencjalną minę. Pozostają
jeszcze problemy natury uczuciowej. Wolontariat w hospicjum też może
dać popalić. Czy istnieje szansa na happy end, czy autorka wbije
nam sztylet prosto w serce i zafunduje spektakularną katastrofę?
Naprawdę
cenię twórczość Anny Sakowicz, jej książki są takim balsamem
na rany. Są pełne ciepła, dają nadzieję, że pomimo życiowych
zawirowań da się wyjść na prostą. Anna Sakowicz raczy nas
zapachem herbaty, domowego ciasta i atmosferą pełną miłości,
akceptacji i wsparcia, czyli tego co każdemu z nas jest potrzebne.
Nie będę nikomu wmawiać, że te książki to arcydzieło, że to
Matejko wśród książek, proza Anny Sakowicz jest jak wyjątkowo
śliczna sztuka użytkowa. Może nie zachwyci nas swoją głębią,
ale umili codzienność, a nie wiem czy to właśnie nie jest
ważniejsze. Odrobina otuchy każdego dnia, przymnożenie wiary, że
może i nam się kiedyś ułoży.
Zawsze
imponuje mi doskonały styl autorki, dopracowany, piękny język, na
którym można uczyć się poprawnej polszczyzny.
Z
żalem przyjmuję wiadomość, że autorka kończy tę serię. To
znaczy oczywiście rozumiem, że nic nie trwa wiecznie a przedłużanie
w nieskończoność jednej serii, nigdy nie kończy się
dobrze(powiedzcie to Emilowi Zolli, nie wiem kiedy skompletuję te
trzydzieści części), to jednak rozstania z bohaterami, których
już polubiłam, nigdy nie są miłe.
Polecam.
Całą trylogię.
Katarzyna Mastalerczyk