We wstępnym tekście do pierwszego ze zbiorów – \”Żywoty urojone\” – Schwob porusza temat \”życiopisarstwa\”. Uważa, że biografie jednostek ujmowane przez pryzmat historii nie przekazują informacji, które czynią każdego człowieka wyjątkową i niepowtarzalną istotą. Kolejne teksty zawarte w tomie zdają się wyznaczać właściwy – wedle autora – kierunek w pisaniu biografii. Są to krótkie, zaledwie kilkustronicowe, noty biograficzne istot fikcyjnych, baśniowych ale również alternatywne biogramy prawdziwych postaci – równie nierealnych i oderwanych od wszelkiego czasu i przestrzeni. Według Schwoba prawda nie jest najistotniejszą sprawą w twórczości, z fantazją więc wyposaża swoich bohaterów w cechy barwne, poetyckie, śmieszne, mistyczne, nieestetyczne czy nawet wstydliwe. Żywoty owe nie napełniają optymizmem – autor każe swoim bohaterom rozmyślać o marności żywota i niepokoju śmierci, kochać nieszczęśliwie lub ginąć w okrutny sposób. Krótkość tekstów, w których zamyka często cały żywot bohatera, potęguje poczucie kruchości życia. Pośród lubieżności, tęsknoty, smutku i poślednich spraw, są to postacie tragiczne. Właściwie po lekturze tych życiorysów trudno nie ulec wrażeniu, że nigdy nie było i nie może być postaci nietragicznych.
\”Krucjata dziecięca\” to najmniejszy ze zbiorów. Tu testy przybrały formę osobistych relacji osób mających cokolwiek wspólnego z marszem dzieci wiedzionych zwodniczymi głosami do Jeruzalem. Tu również nie odnajdziemy wiele optymizmu, opowiadający borykają się bowiem z samotnością, chorobą, starością, niepokojem, zwątpieniem w Boga. Autor zestawia niewinność dzieci z bezwzględnością ludzi i żywiołów. Ukazuje małość rzeczy pozornie wielkich i wielkość drobiazgów – stanowiska i zaszczyty nic nie znaczą w obliczu starości i śmierci – bo umiera człowiek, nie papież; z kolei drobny gest wobec zakaźnie chorego okazuje się bezcenny. Te kilka potwornie depresyjnych stron niesie w sobie wiele egzystencjalnego namysłu. Bolesnego namysłu.
\”Księga Monelli\” to nieco inna konstrukcja – przypowieść filozoficzna, w której postaciami przewodnimi są \”małe dziewczęta uliczne\”. Na poziomie fabuły – o ile o fabule można tu mówić ? prócz opowieści związanej z tytułową Monellą, znajdują się opowiadania o jej osobliwych \”siostrach\”, którym Schwob nadał postacie poetyckie i niepokojące, a ich charakterystyczności wyczerpał do granic definicji. Ze słów Monelli, z jej życia, z rzeczywistości jaką współtworzy, wylewa się głęboka tęsknota za nieświadomością, niewinnością, dziecięcą prostotą. I ból egzystencji, strach, ból utraty, żal przeszłości – temu sprzeciwia się Manella oferując zapomnienie, budowanie na zgliszczach, stawanie się na nowo, chwytanie chwili bieżącej, branie życia i śmierci za jedno – bez żalu. W tę złudną wizję chciałoby się uwierzyć, ale towarzyszące opowieści szarość, odrębność, niezupełność i smutek nie pozwalają zaufać jej realności.
Teksty zawarte w części \”Mimy\” to krótkie sceny, wydarzenia, drobiazgi wyrwane z życia onirycznych postaci. Dotykają zarówno spraw nadprzyrodzonych jak i trywialnych, często bolesnych i niepokojących – jednak mrok pesymizmu jest tu łagodniejszy. Autor pozwala przenikać się życiu i śmierci, bogom zstępować z zaświatów, zmartwychwstawać umarłym. Te migawki sprawiają wrażenie zabawy lirycznej, wyciągania impresji ze snów i wyobraźni, które autor chciałby zbadać, odkryć ich znaczenie poprzez nadanie im formy literackiej, określenie, nadanie nazwy. Tak, Schwob to zdecydowanie poeta.
Proza Marcela Schwoba oscyluje na granicy snu i jawy, przywołuje na myśl obrazy Salvadora Dali – czerpie z zastanej rzeczywistości ale nie ma w niej głębokiego osadzenia. Schwob poddaje świat i własne myśli eksperymentowi, nie dopowiada, szkicuje zakrzywionym pędzlem. Nie jest to twórczość łatwa – nie tylko ze względu na ciężar intelektualny, jaki niesie, ale też – a może przede wszystkim – przez emocjonalne natężenie. Autor nie oszczędza czytelnikowi trudnych myśli rwących na strzępy. Jest to poezja pisana prozą, która w kilku obrazach i słowach zamyka lęki i zwątpienie trapiące piszącego – czy też przez niego wyobrażone, badane. Charakterystyczna dla twórczości Schwoba wydaje się obojętność na prawdziwość własnych wizji dotykających historii – nie prawda faktu jest tu ważna, a jakaś głęboko ludzka, smutna, niedostępna. To świetna proza, nie odważę się jej jednak polecać – dotyka zbyt głęboko.