Strzał w 10! Publikacja Rok w Krainie Czarów dla trzylatki okazała się hitem. Dlaczego? O tym w dalszej części recenzji. Na początku warto wspomnieć, że jest to kolejna część cyklu wydawanego przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia. W skład cyklu chodzą: Rok w mieście, Rok w lesie, Rok w przedszkolu, Rok na wsi i właśnie Rok w Krainie Czarów. Warto nadmienić, że każda z części ma innego autora, ale każda z nich fantastycznie sprawdza się u dzieci, a ponieważ książka niemal pozbawiona jest tekstu, jest idealną rozrywką dla młodszych przedszkolaków.
Autor za pomocą obrazu opowiada historię mieszkańców Krainy Czarów. Wierzcie mi, początkowo sądziłam, że kolejne strony przedstawiają typowe zachowania przypisane miesiącom. I tyle. Myliłam się. Dopiero patrząc oczami dziecko dowiedziałam się, że ten smok który pojawia się nagle, był z nami od początku, tyle że w skorupce! Ślady na śniegu i wystające części ciała włochatego potwora to nie przypadek a Wielkolód, który jest na każdej stronie, choć tego nie widać. Duszek nagle zniknął? Czyżby autor o nim zapomniał? Absolutnie, on zjadł zaczarowane jabłko i zamienił się w świnkę. Niesamowitym jest fakt, że to wszystko dostrzega dziecko! Ta książka uczy uważności i ukazuje zależność przyczynowo-skutkową.
Bohaterami Krainy Czarów są wyjątkowe postacie, których nie spotkacie nigdzie indziej. Trąbkopotam, Hrabia de von Sal, Dobroduszek, Paź Krotochwil, ale też takie, które z miejsca budzą dobre skojarzenia jak Czerwony Kapturek czy Krasnoludki. Alby sprawdzić, jak radzą sobie i jakie mają zadania, cele i marzeniami bohaterowie tej książki trzeba przejść z nimi dwanaście miesięcy. I to nie raz! Co najmniej kilka. I za każdym razem odkryć coś nowego.
I chociaż faktycznie dziecko uczy się jej szybko na pamięć, to towarzyszy temu ogromna satysfakcja. Książkę można potraktować dwojako. Można na podstawie grafiki opowiedzieć fantastyczną historię albo, co preferujemy, bawić się w grę \”Gdzie się chowa…?\” i odnajdywać poszczególnych bohaterów ukrytych na kartach strony.
Polecam z pełnym przekonaniem.
Justyna Chaber