Co byście zrobili, gdyby los dał Wam szansę na zmianę swojego życia? Taką wielką, nieodwracalną zmianę? Czy nadal dokonalibyście takich samych wyborów życiowych? Czy u waszego boku byłaby właśnie ta druga połówka, czy może ktoś inny? Czy ponownie postawilibyście swoje stopy na tej samej ścieżce życia?
Taką właśnie szansę dostają Ludwik i Grażyna. Styczniowy dzień jest dla nich szczególny – właśnie wypada pięćdziesiąta rocznica, kiedy po raz pierwszy uprawiali seks. Chociaż nie młodzi, nadal chcą przeżyć ten dzień szczególnie, a wymaga to w tym wieku wielu przygotowań. Gdy następnego dnia rano się budzą, nie mogą uwierzyć w otaczającą ich rzeczywistość, a co najważniejsze ? w to, że ponownie są młodzi. Cofnęli się pięćdziesiąt lat wstecz. Los dał im szansę, aby wszystko zacząć na nowo. Ale co z tego wyniknie? Rzeczywistość, która ich otacza nie jest taka sama w jakiej się wychowali i dorastali. Polska nie znalazła się za żelazną kurtyną, nie staliśmy się ?podnóżkiem? ZSRR. Prezydentem jest inżynier Eugeniusz Kwiatkowski i chociaż nasza ojczyzna nadal podnosi się z kolan, na które rzuciła ją wojna, to żyje się w niej zupełnie inaczej. Jak bohaterowie odnajdą się w tej nowej rzeczywistości?
Powrót Zygmunta Miłoszewskiego był zapowiadany już od dawna. I chociaż czekałam na niego z niecierpliwością, to nie wiedziałam czego się spodziewać. Autor dał mi się do tej pory poznać jako twórca mrocznych kryminałów (Trylogia o Szackim) albo przerażających horrorów, po których bałam się wsiąść do windy (Domofon). Jak zawsze to nieco inna opowieść. To komedia, trochę oderwana od rzeczywistości, trochę inna, przepełniona sarkazmem, odsłaniająca narodowe wady. Ale co najważniejsze i zaznaczę to już na samym początku ? warta każdej minuty jej poświęconej.
W Jak zawsze się wpada. Jak przysłowiowa śliwka w kompot. Zygmunt Miłoszewski już od pierwszych stron intryguje czytelnika – mamy osiemdziesięcioletnią parę staruszków, którzy obchodzą dość nietypową rocznicę. Prawie ich nie znamy, ale powoli, krok po kroku, strona po stronie, na jaw wychodzi ich przeszłość, to kim byli, zanim przeszli na emeryturę. Ich charaktery wyłaniają się za kurtyny, dając pełny obraz w głowie czytelnika. A trzeba przyznać, że autor bardzo dobrze wykreował główne postacie. Zarówno Ludwik jak i Grażyna to postacie wielowymiarowe, barwne i dobrane do siebie na zasadzie kontrastu. Ich zachowania wywołują u czytelnika bardzo dużo emocji, nie zawsze pozytywnych, a ich decyzje nie raz i nie dwa powodują, że chciałam rzucić powieść w kąt. Ale się nie dało.
Trzecim bohaterem, chociaż tym najbardziej głównym, jest polskie społeczeństwo, rzeczywistość, w której przyszło ponownie żyć bohaterom. Z wielkim zainteresowaniem czytałam kolejne fakty, poznawałam od nowa historię Polski. Chociaż urodziłam się już po upadku komunizmu, to i w mojej wyobraźni ten okres jest szary, bezbarwny i smutny. Autor zrobił wszystko, aby ten świat pokolorować. I to wielobarwnie, ale nie zapomniał o wojnie, która nie tak dawno się skończyła i której widmo nadal gdzieś tkwi w świadomości ludzi. To najciekawszy aspekt tej powieści, najbardziej intrygujący i również przerażający. Bo chociaż komuniści nie rządzą w naszym kraju, Francja jest sprzymierzeńcem, to pojawia się Unia, a przewodniczy jej Edward Gierek. Czy ludzie, pomimo dania im drugiej szansy przez los, zgotują sobie taki sam los jak w poprzednim życiu?
Jak zawsze to bardzo udany powrót Zygmunta Miłoszewskiego na rynek czytelniczy. Podejrzewam, że tą powieścią przekupi do siebie niedowiarków. Widać, już od pierwszych stron, ile pracy poświęcił autor, na stworzenie takiej historii.
Katarzyna Krasoń