Twórczość Michaela Palmera polubiłam stosunkowo niedawno, ale biorąc pod uwagę, że ostatnio pojawiają się kolejne wznowienia jego powieści, postanowiłam utwierdzić się w przekonaniu, czy naprawdę gościa lubię. I tak, lubię, choć muszę niestety stwierdzić, że \”Efekty uboczne\” są jak do tej pory najsłabszą jego książką, z jaką miałam okazję się zapoznać. Choć z początku zapowiadały się naprawdę wspaniale, tak moja fascynacja rozeszła się po kościach w trakcie dalszej lektury.
Początek książki zapowiada się obiecująco, ponieważ akcja rozgrywa się w czasach II Wojny Światowej, w Niemczech. Trafiamy do tajemniczego ośrodka, w którym są prowadzone nielegalne eksperymenty na ludziach. Doktor Becker testuje swoje teorie i ma nadzieję na wielki sukces i sławę. I wydaje mi się, że chętnie przeczytałabym książkę osadzoną właśnie w takich klimatach. Mroczną, kontrowersyjną, dającą do myślenia. Niestety, jest to jedynie prolog, ponieważ następnie zostajemy wrzuceni do teraźniejszości, a główną bohaterką jest Kate Bennet, lekarka. Prowadzi szczęśliwe życie u boku swojego męża, jednak wkrótce może się to zmienić?
Dwie pacjentki doktor Bennet umierają w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Na tajemniczą chorobę zapada wkrótce również jej przyjaciółka. Z czasem lekarka odkrywa mroczne sekrety gigantycznego koncernu farmaceutycznego, który po części kontynuuje badania doktora Beckera. Niestety, pojawiają się pewne efekty uboczne… I właśnie o to toczy się tutaj gra. O życie niewinnych ludzi, o prawdę, o to, czy ktoś ma prawo bawić się w Boga. Niestety, wydaje mi się, że nie jest to przedstawione aż tak dosadnie, jakbym chciała. Owszem, lubię lekkie pióro Palmera, ale w przypadku tej książki zabrakło mi czegoś, co trzymałoby mnie w napięciu. I choć uwielbiam motyw nielegalnych eksperymentów, tak tutaj nie został on przedstawiony w porządny sposób. Cierpiałam z powodu braku konkretnych informacji.
Thriller medyczny powinien trzymać w napięciu. Powinien mieć mocną i wartką akcję. Tutaj wypada to przeciętnie, niestety. Choć wiem, że Palmer potrafi zaskoczyć czytelnika i w dosyć umiejętny sposób wprowadzać zwroty akcji, tak chyba podczas pisania tej książki miał lekki spadek formy. I właśnie ta książka to chyba taki efekt uboczny. Mimo wszystko muszę przyznać, że jego powieści czyta się naprawdę przyjemnie. Są napisane porządnym, ale zarazem lekkim językiem, dzięki czemu przez opowiadaną przez niego historię można po prostu płynąć. Czasami odczuwam jednak lekki niedosyt, jeśli chodzi o specjalistyczne nazewnictwo – to takie trochę zboczenie zawodowe, bo uwielbiam wszystkie mądre, naukowe nazwy, których w thrillerze medycznym może pojawić się sporo. Jednak Michael Palmer trzyma je lekko na uboczu – to nie tak, że nie są w ogóle obecne, ale jednak nie jest ich zbyt wiele.
A co mogę powiedzieć o kreacji bohaterów? Nie jest najgorsza, ale najlepsza też nie. Właściwie do tej pory tylko w jednej książce tego autora była ona naprawdę porządna, mianowicie w \”Odpornym\”. Tutaj jest średnio. Kate Benet nie przypadła mi jakoś specjalnie do gustu, ale biorąc pod uwagę, że jest to główna bohaterka, to ją akurat w miarę pamiętam. Natomiast gdybyście spytali mnie o pozostałych bohaterów, to miałabym problem z tym, aby cokolwiek o nich powiedzieć. Są, odgrywają swoje role, ale raczej nie zapadają w pamięć. A przecież mamy tutaj ogromne możliwości! Wprowadzić lekko psychopatycznego bohatera, który będzie \”tym złym\”, i już mogłoby się zrobić ciekawiej!
Nie jestem pewna, jak ocenić tę powieść. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, ale zdecydowanie nie jest to coś, na co stać Palmera, bo wiem, że stać go na znacznie więcej. Mimo wszystko każdy ma prawo do lekkiego spadku formy. \”Efekty uboczne\” nie są złą książka, jak dla mnie po prostu lekko niedopracowaną, a może i nawet to nie jest odpowiednie określenie. Po prostu oczekiwałam czegoś mocniejszego, więc jestem lekko rozczarowana.
Magdalena Senderowicz