Pierwszego marca 1951 roku NKWD rozstrzelało pułkownika Łukasza Konrada Cieplińskiego – żołnierza ZWZ-AK i Organizacji Orła Białego, prezesa IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Bohatera II wojny światowej, żołnierza niezłomnego. W 2011 roku datę śmierci Cieplińskiego ustanowiono Narodowym Dniem Pamięci \”Żołnierzy Wyklętych\”. Jemu to ksiądz prałat Józef Roman Maj poświęcił swoją książkę \”Łukasz Ciepliński. Oficer słusznej sprawy\”.
Biografia rozpoczyna się jak powieść, stopniowo jednak przybiera postać bardziej dokumentalną. Być może za sprawą źródeł informacji – tam gdzie autor prawdopodobnie bazował na wspomnieniach bliskich i znajomych Cieplińskiego, snuje opowieść anegdotyczną, beletrystyczną; gdy zaś za głównego przewodnika zaczynają służyć dokumenty oraz zeznania żołnierzy i współwięźniów, narracja staje się bardziej rzeczowa, faktograficzna, historyczna. Część traktująca o tym pierwszym etapie życia Łukasza Cieplińskiego urzeka dbałością o szczegół w przedstawianiu scen domowych, szkolnych i sąsiedzkich takimi, jakimi mogły być. Obyczaje, przedmioty, relacje – wszystko to mocno osadzone w polskiej tradycji, w religii katolickiej. Opowieść jest staroświecka, romantyczna, pełna tęsknoty za dobrym, prostym życiem. I w narracji odbija się ta prostota i piękno -autentyczne piękno słowa.
Koleje losów Łukasza Cieplińskiego wiodą go do szkół wojskowych, oficerskich, by wreszcie dać szansę sprawdzenia się w prawdziwych działaniach zbrojnych i wywiadowczych w czasie okupacji niemieckiej. Tu książka nabiera – siłą rzeczy – bardziej sensacyjnego charakteru, wciąż jednak prowadzona wrażliwym piórem autora. W tej części – ale również później, gdy pułkownik Ciepliński dostaje się do więzienia mokotowskiego – daje się odczuć ogromne zamiłowanie księdza prałata Maja do historii Polski, głębokie patriotyczne zanurzenie w niej, miłość bezwzględna do ojczyzny. To – przyznaję – wzbudziło we mnie zarówno ogromną sympatię dla autora, ale i – przez chwilę – podejrzenie znacznej stronniczości. Przedstawia on bowiem Łukasza Cieplińskiego jakby wyidealizowanego, oddając mu niewątpliwą cześć, pisząc z wielkim szacunkiem i nie doszukując się w nim najmniejszych wad. Pułkownik jawi się jako urodzony żołnierz, człowiek wielkiej intuicji, inteligentny, przewidujący, gorąco wierzący katolik, dobry człowiek, nieomal święty. Tu jednak przychodzą mu w sukurs wspomnienia bliskich i znajomych pułkownika, którzy autentycznie widzieli w Cieplińskim świętego. Może więc faktycznie taki był?
Książka ma w sobie urok dawności, coś dobrego wewnątrz się dzieje podczas jej lektury. Pisana jakby \”ku pokrzepieniu serc\”, choć nie pomija bolesnych, makabrycznych wręcz wydarzeń. Autor wie w co wierzy, czego chce dla kraju, co chce widzieć w człowieku. To może razić lub inspirować. Na mnie książka zrobiła duże wrażenie – zarówno w sferze informacyjnej, historycznej, jak i literackiej. I jakoś tak po ludzku trafiła do mojej wrażliwości. Mam świadomość, iż jednolita interpretacja życiorysu bohatera lub jasny światopogląd księdza prałata mogą znaleźć oponentów, dla mnie jednak autentyzm i przejrzystość poglądu w pewnych sprawach znaczą więcej niż nieosiągalny a rozmywający intencje ideał obiektywizmu. A w takiego pułkownika Cieplińskiego wierzę – nie mam argumentów by nie wierzyć. Przyjemniej się stąpa po ziemi dopuszczając istnienie ludzi absolutnie dobrych.
Iwona Ladzińska