Już w Nocnych zwierzętach Patrycja Pustkowiak pokazała, że zamierza zostać głosem swojego pokolenia. Niezbędnej do tego umiejętności obserwacji, bez wątpienia, młodej pisarce odmówić nie można, podobnie jak daru przelewania tych spostrzeżeń na papier. W debiutanckiej powieści przedstawiła nocne życie warszawskich imprezowiczów, w Maszkaronie bierze natomiast na tapetę współczesne uwielbienie dla piękna i młodości, przy czym robi to na swój własny, nieco przewrotny sposób. Bohaterka powieści nie jest bowiem typowym tworem XXI wieku, czyli niezbyt ładną, ale w sumie przyjemną dla oka, zakompleksioną dziewczyną, marzącą o wyglądzie InstaGirls. Przypuszczam, że określenie \”niezbyt atrakcyjna\” Marianna przyjęłaby jako komplement, w rzeczywistości jest bowiem odrażająco wręcz brzydka. Fizyczną niedoskonałość swojej bohaterki Patrycja Pustkowiak potraktowała jako punkt wyjścia do opowieści o współczesnym wyobcowaniu społecznym, brzydota Marianny zrównuje ją bowiem z osobami przewlekle chorymi oraz upośledzonymi umysłowo lub ruchowo, a tym samym wyrzuca na obrzeża społeczeństwa. Już jako dziecko Marianna zostaje wykluczona z życia towarzyskiego – zamiast szkolnych przyjaźni i pierwszych miłości doświadcza jedynie niewybrednych żartów, wytykania palcami i docinków. Na miłość, zarówno duchową, jak i fizyczną, nie może liczyć również jako dorosła kobieta, jej ciało nie tylko bowiem nie podnieca, ale wręcz zniechęca do seksu. Jedynym doświadczeniem erotycznym trzydziestoparoletniej Marianny jest więc regularna masturbacja i seanse filmów pornograficznych. Okazja do utraty dziewictwa, owszem, pojawia się – ofertę, teoretycznie nie do odrzucenia, składa kobiecie jej jedyny przyjaciel Olaf. Mężczyzna jest równie szpetny jak ona, łączy ich więc nie tylko więź emocjonalna, ale i podobne doświadczenia życiowe, Marianna nie chce jednak od życia resztek, czegoś, co odrzuciły inne kobiety – mimo straconej pozycji na rynku matrymonialnym zachowuje kobiecą dumę. Sytuacja zawodowa przedstawia się niewiele lepiej. Stała praca nie wchodzi w grę, obecność takiego wybryku natury, jakim jest Marianna, stanowiłaby bowiem dysonans, źródło dyskomfortu psychicznego dla współpracowników, oraz w jakiś przedziwny sposób zaburzałaby społeczny ład. Mariannie pozostaje więc praca zdalna, która nie jest w stanie zaspokoić jej potrzeb finansowych. Ludzie boją się nowotworów, autyzmu, czy niepełnosprawności ruchowej, jakby przypadłości te przenosiły się drogą kropelkową, Patrycja Pustkowiak próbuje natomiast udowodnić, że podobny lęk budzi również wykraczająca poza normę brzydota. Przewaga piękna duchowego nad fizycznym to, rzecz jasna, truizm, w przypadku Marianny nabiera on jednak wyjątkowo karykaturalnego znaczenia. Bohaterka powieści Maszkaron to właściwie antybohaterka, polubić ją mógłby bowiem tylko czytelnik cechujący się maksymalną wyrozumiałością dla ludzkich przywar. Marianna jest postacią antypatyczną, zbudowaną ze złości i frustracji, które w pewnym momencie całkowicie przejmują władzę nad jej umysłem.
Wszystko to stanowi bardzo ciekawą i inteligentną obserwację, która dobrze przełożona na fabułę, mogłaby dać fascynujący, choć ponury efekt literacki. Niestety, z tych dwóch przymiotników na określenie powieści Maszkaron pozostaje tylko \”ponury\”. Podstawowym grzechem, jaki w swojej drugiej powieści popełnia Patrycja Pustkowiak jest przesada. Nie jestem zwolenniczką jechania po bandzie, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, można bowiem wylądować w rowie i to właśnie przydarzyło się autorce Maszkarona. Początek jest świetny: Marianna zdaje się szlachetną buntowniczką, sprzeciwiającą się wszechobecnemu kultowi fizycznego piękna, a jej historia pokazuje, że społeczna frustracja bierze się przede wszystkim z poczucia odrzucenia. Antybohaterkę cechuje rogata dusza i brak zgody na niesprawiedliwość, czym z miejsca zdobywa sympatię czytelnika. Im dalej w las, tym jednak gorzej, buntownicza postawa Marianny okazuje się bowiem totalną ułudą. W rzeczywistości jest to kobieta przepełniona nie tyle słusznym gniewem, co nienawiścią – Marianna nienawidzi wszystkich i wszystkiego, nie robi wyjątków. Nie ma osoby, postawy etycznej, czy stylu życia, którego by nie wyśmiała – obrywa się wszystkim po równo: pięknej wykładowczyni, dawnej szkolnej koleżance wiodącej mieszczański tryb życia w stylu Matki Polki, a nawet Czesławowi Miłoszowi (a co tam!). Dlaczego? Dobre pytanie, Patrycja Pustkowiak nie daje jednak na nie odpowiedzi. Zapewne celem było obśmianie polskich przywar narodowych i uczynienie z Marianny żywego wyrzutu sumienia rodzimego społeczeństwa – ma to posmak nowości, niestety, nie prowadzi do żadnych konkretnych wniosków. Ot, kolejna opowieść o Polsce niefajnej, pretendującej do miana nowoczesnej, lecz hołdującej tradycyjnym wartościom, w gruncie rzeczy zakompleksionej bardziej niż Marianna. Bohaterka rozczarowuje, okazuje się bowiem istotą bierną, sprzeciwiającą się krzywdzącym postawom społecznym tylko teoretycznie, zapiekłą w swej nienawiści, nie próbującą podjąć jednak jakiegokolwiek działania. Seksualna frustracja i ogólna nienawiść Marianny, świeża i ciekawa na początku, po kilkudziesięciu stronach zaczyna nużyć i czytelnik marzy tylko o tym, by ktoś wreszcie zaciągnął kobietę do łóżka i uwolnił ją od ciążącego jej dziewictwa. Zupełnie nietrafiony okazuje się wątek morderstwa, pasujący do całości niczym kwiatek do kożucha, i odbierający Mariannie resztki sympatii czytelnika. Jeśli w ten sposób autorka powieści zamierza walczyć o prawa osób społecznie wykluczonych, to nie wróżę jej sukcesu.
Debiutancką powieścią Patrycja Pustkowiak wysoko zawiesiła poprzeczkę. Jak się okazuje, zbyt wysoko. Maszkaron to spore rozczarowanie, choć dzięki literackiemu talentowi autorki, dalekie od kompletnej klapy. Powieść czyta się dobrze, jednak bez emocji, jakie tego typu literatura powinna wzbudzać. Mimo to wierzę, że kolejną książką Patrycja Pustkowiak z wdziękiem doskoczy do owej poprzeczki, a może nawet ją przeskoczy.
Blanka Katarzyna Dżugaj