Są takie historie, które dotykają tak wielu warstw, poruszają tak wiele tematów, że trudno o nich pisać. Do takich powieści zalicza się Nie mówcie, że nie mamy niczego Madeleine Thien. Trudno ubrać w słowa to, co czuło się podczas lektury – te wszystkie emocje, barwy, przeżycia, zachwyty i zwątpienia. W tym momencie wydaje mi się to niemal niemożliwe.
Madeleine Thien za swoją książkę została nominowana do Nagrody Bookera. Narratorką powieści jest Marie Jang. Ojciec opuścił ją i matkę kiedy dziewczyna była mała, po czym popełnił samobójstwo. Dorosła Marie mieszka w Vancouver i jest nauczycielką matematyki. Kobieta wraca myślami do czasów swojej młodości, kiedy, w ich domu znalazła schronienie córka przyjaciela ojca dziewczyny. Ai-mng uciekła z Chin do Kanady po wydarzeniach na placu Tianamen. Opowiada małej Marie o przeszłości jej ojca, Kaia. Marie musi sama z odłamków ułożyć rodzinną historię, w której pełno złamanych serc, rozdzielonych bliskich i zagubionych marzeń. Na wszystko ma wpływ polityka Mao Zedonga, komunistycznego przywódcy. Jego wybory zniszczyły życie wielu chińskim rodzinom.
Nie mówcie, że nie mamy niczego toczy się dwutorowo – we współczesnej Kanadzie, gdzie mieszka Marie wraz z matką oraz w XX-o wiecznych Chinach, gdzie spokoju można by było szukać ze świecą. Czytelnik więcej czasu spędza w komunistycznych Chinach i wraz z bohaterami uczestniczy w wydarzeniach, które przejdą do historii.
Historia spisana przez Thien mogła się wydarzyć naprawdę i chyba to najbardziej mnie poruszyło. Dyktatura Zedonga i jego żony dotykała wrogów ludu, a nim mógł się stać każdy, nawet oddany komunista. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Ślepo zapatrzeni w Przewodniczącego obywatele Chin niszczyli życie innych, nie dając szansy na powrót do normalnego życia, codzienności, pracy. Historia, opisana przez Madeleine Thien opowiada o jednej rodzinie, za którą stoją miliony obywateli Chin. Nie mówcie, że nie mamy niczego to opowieść o terrorze i o tym, jak wpłynął on na zwykłych obywateli; jak rozdzielił rodziny na zawsze. Tysiące osób zostało zesłanych do obozów pracy za karę, gdzie warunki były tragiczne, często brakowało jedzenia. Czystki, terror, ograniczenia żywności, głód, który dotknął szczególnie wsie .
W całej książce gra muzyka – bohaterowie ją kochają co czuć. Nuty wylewają się z każdej strony. Kai, Wróbel i Zhuli żyją muzyką, to ich miłość, drugie ja, co widać już niemal od pierwszych stron tej historii. To ona nadaje sens ich życiu, koloruje ich świat, szarą codzienność w komunistycznych Chinach, gdzie dostęp do kultury z dnia na dzień staje się coraz bardziej ograniczony.
Należy dodać że ta historia nie jest na jeden wieczór czy dwa. Nie da się jej przeczytać na raz. Piękna historia Thien wymaga skupienia na treści i czasu na przemyślenia. Nie mówcie, że nie mamy niczego wymaga wielkiego zaangażowania. Ta saga rodzinna jest jedną z najlepszych, jakie dane mi było czytać. Nie dziwię się, że Thien zgarnęła tyle nagród za swoje dzieło.
Katarzyna Krasoń