Mam z powieścią Wszystkie kwiaty Alice Hart niejaki problem, o ile bowiem uważam ją za książkę ważną i potrzebną, o tyle nie mogę przymknąć oczu na zawarte w niej niedociągnięcia. To dobry debiut, trudno mi jednak uwierzyć, że zdolny do zachwycenia wszystkich wydawców na świecie, jak zapewnia autor notki na drugiej stronie okładki. Po świetnie pomyślanej i dobrze napisanej pierwszej części, powieść Holly Ringland coraz mocniej osuwa się bowiem w banał, w dodatku opisany językiem, jak na mój gust, przesadnie infantylnym. Po kolei jednak. Na temat swojego powieściowego debiutu autorka wybrała kwestię przemocy wobec kobiet, a więc rzecz, którą zdaniem fińskiej pisarki Sofi Oksanen literatura wciąż zajmuje się w stopniu niewystarczającym. Przyjęła przy tym mało oryginalną, ale najbardziej oczywistą, perspektywę ofiary, w dodatku ofiary podwójnej. Jest nią tytułowa Alice Hart, którą czytelnik poznaje jako dziewięcioletnią dziewczynkę, wychowującą się na położonej na odludziu farmie. Mała Alice jest wrażliwym i obdarzonym wyobraźnią dzieckiem, zamkniętym wraz z matką w złotej klatce skonstruowanej przez despotycznego ojca. Przeważnie dziewczynka czuje się szczęśliwa w swoim małym świecie, mając u boku matkę i ukochanego psa, jest bowiem zbyt mała, by zdawać sobie sprawę, że klatka, niezależnie z jak wyjątkowego kruszcu zrobiona, zawsze pozostanie tylko klatką. Alice jest nie tylko świadkiem przemocy, jakiej dopuszcza się ojciec, ale i jej ofiarą, nie przestaje jednak darzyć go miłością. Holly Ringland bardzo ciekawie przedstawia tę czystą dziecięcą miłość, przejawiającą się w pragnieniu \”naprawienia\” ojca niczym mitycznego Feniksa, w rzeczywistości jednak prowadzącą do katastrofy. Równie udane jest pokazanie socjopatycznej osobowości Clema Harta oczami niewinnego, wciąż niewiele rozumiejącego dziecka.
Pierwsza część powieści, opisująca dzieciństwo Alice na rodzinnej farmie, faktycznie może więc zachwycać, przede wszystkim wrażliwością autorki i stylem prowadzenia narracji, a tym samym budzić nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej. Zwłaszcza, że pomysł na fabułę Holly Ringland niewątpliwie miała ciekawy. Tytułowa Alice trafia bowiem pod opiekę bliskiej, choć nieznanej wcześniej krewnej, prowadzącej farmę kwiatów w samym sercu Australii. Owe kwiaty to zarówno rośliny hodowane przez June Hart, jak i kobiety będące ofiarami przemocy, które znalazły schronienie w jej posiadłości. Mieszkające na farmie kobiety różni wiek, pochodzenie, charakter i zainteresowania, łączy jednak dramatyczna przeszłość i pragnienie wykorzenienia jej z pamięci niczym chwasty ze szklarni June Hart. W otoczeniu osób równie mocno poharatanych przez los, spowita bezwarunkową tym razem miłością, dziewczynka zaczyna leczyć rany oraz otwierać się na ludzi, emocje i wydarzenia. Nie jest w stanie jednak przełamać nieufności w stosunku do babki, która wydała na świat i wychowała potwora, jakim był ojciec Alice. June zmaga się w dodatku z własnymi demonami, dźwigając na barkach tajemnicę z przeszłości swojej i kilku pokoleń kobiet z jej rodziny. Między babką i wnuczką wznosi się mur, w którym obie od czasu do czasu dokonują wyłomu, posługując się tajemną mową kwiatów, zastępującą słowa, które nie chcą paść z ich ust. Na tym etapie powieść Wszystkie kwiaty Alice Hart wciąż przykuwa uwagę – historia kobiet z rodziny Hartów intryguje i wciąga, podobnie jak dramatyczne przejścia podopiecznych June. Czytelnik poznaje te opowieści stopniowo, co bez wątpienia utrzymuje jego uwagę. Poszczególne postacie są dobrze skonstruowane, a język, jakim posługuje się Holly Ringland jest stonowany, mimo głęboko emocjonalnego przekazu. Od momentu wejścia Alice w dorosłość powieść zaczyna jednak zmieniać charakter, metamorfozie ulega również styl pisania Holly Ringland. Autorka ewidentnie chciała opowiedzieć o toksycznym związku i swego rodzaju uzależnieniu od przemocy, tłumacząc niejako dlaczego niezależna finansowo, przedsiębiorcza i bezdzietna kobieta nie odrzuca niszczącej ją relacji. Nie wiem, czego zabrakło: wyobraźni, talentu literackiego, który Holly Ringland przecież posiada, czy umiejętności wczucia się w emocje bohaterki, grunt, że trzecia część powieści sprawia wrażenie napisanej przez innego autora. Postacie stają się do bólu płaskie, narracja robi się infantylna, znika też psychologiczna głębia, tak mocno obecna w dwóch pierwszych częściach debiutu Holly Ringland.
Wszystkie kwiaty Alice Hart to coś więcej niż przeciętna powieść obyczajowa, jakich wiele na rynku literackim. Holly Ringland zdradza wyraźne ambicje stania się autorką literatury wyższej rangi, i przez dobrych kilkadziesiąt stron udaje się jej te ambicje realizować. Z czasem jednak niebezpiecznie skręca na utarte szlaki tradycyjnej obyczajówki wymieszanej z tanim romansem. Dla miłośników tzw. literatury kobiecej powieść Wszystkie kwiaty Alice Hart będzie świetną lekturą, nie tylko daje bowiem czytelnikowi to, co lubi on najbardziej, ale i przez pewien czas wykracza poza znane schematy. Odbiorcy oczekujący więcej, mogą się jednak rozczarować po przeczytaniu połowy powieści. Szkoda, bo potencjał był ogromny. Jedyne, co pozostaje, to nadzieja, że autorka wykorzysta go w kolejnej powieści.
Blanka Katarzyna Dżugaj