Miałam okazję obejrzeć kilka filmów Johannesa Robertsa (m.in. Podwodna pułapka, Po tamtej stronie drzwi) i śmiało mogę stwierdzić, że wszystkie te produkcje cierpią na brak napięcia. To całkiem niezłe filmy mające, niestety, duże braki w warstwie fabularnej bądź psychologicznej bohaterów. Nie spodziewałam się więc zbyt wiele po jego najnowszym dziele Nieznajomi. Ofiarowanie. Okazuje się jednak, że nawet jeśli nie masz zbyt dużych oczekiwań, to nadal możesz się zawieść…
Kinsey nie była grzeczną dziewczynką, więc rodzice postanawiają wysłać ją do szkoły z internatem, by jednak być bliżej swojego dziecka podejmują decyzję o przeniesieniu się na znajdujący się w tamtej okolicy kamping. Zabierają więc swój dobytek i wyruszają w podróż. Na miejscu powinni spotkać się z ciotką i wujem, którzy mają być nielicznymi mieszkańcami odludnej okolicy. Tego samego wieczoru kiedy przybywają do swojej przytulnej przyczepki, ktoś puka do ich drzwi…
Myślałam, że czasy bohaterów pozbawionych całkowicie instynktu samozachowawczego już minęły, a współcześni twórcy są w stanie zaoferować widzom coś więcej niż film o bezbronnych owieczkach, które ucieczkę uznają za jedyną formę obrony (sama w sobie, ta akurat forma, nie jest oczywiście zła, ale w kontekście moich kolejnych uwag zrozumiecie co mam na myśli). Tutaj muszę wypunktować pewne absurdalnie wręcz niezrozumiałe zachowania zaatakowanej rodziny [DROBNE SPOILERY]: w jednej ze scen, jedna z ofiar stoi tyłem do morderczyni i choć wie, że za chwile nastąpi atak nawet nie podejmuje próby walki z napastniczką; w innej scenie jeden z bohaterów ma napastniczkę na muszce, ma możliwość oddania strzału i nie robi tego [KONIEC SPOILERÓW]; mamy więc przynajmniej dwie sytuacje, w których bohaterowie mogli podjąć chociaż próbę odparcia ataku, ale nie zrobili tego. W tym momencie przestaje kibicować takim bohaterom. W tym momencie nie interesuje mnie już zbytnio co się z nimi stanie. Tym bardziej, że (choć dorosła obsada filmu jest całkiem niezła, przynajmniej z nazwisk) młodzi aktorzy radzą sobie przed kamerą dość słabo.
Nieznajomi. Ofiarowanie to film, który straszy praktycznie tylko w scenach pukania do drzwi, lub nieoczekiwanych objawień morderców na ekranie. Jeśli zaś chodzi o realizację to twórcy jadą na utartych schematach i kliszach gatunkowych. Jedynym wyróżniającym się akcentem jest wspaniała, pojawiająca się w kilku scenach, muzyka, która daje tutaj naprawdę złowieszczy efekt, mimo że są to znane i lubiane hity lat 80?. Wiemy już, że fabuła leży, gra aktorów leży, a realizacja niczym się nie wyróżnia… Co więc pozostaje?
W tym momencie warto zadać sobie pytanie: dla kogo jest ten film? Ano, moim zdaniem, dla nikogo. Miłośnicy kina grozy – tacy, którzy zęby zjedli na typowych slasherach będą ziewać i przewijać, bo nic już ich tutaj nie zaskoczy; reszta, nie znajdzie w tym filmie żadnej wartości… I to jest właśnie smutna konkluzja po seansie: filmy takie jak te nie muszą powstawać, bo nie wiadomo kto ma je potem oglądać. Generalnie nie polecam.
Żaneta Krawczugo