Nie kryję się z tym, że książki Mariusza Urbanka uwielbiam, dawkuję sobie książkę o krasnoludkach, bo czy pisze dla dzieci, czy dla dorosłych, to Jego książki są złotem. Tym razem, po melancholijnej biografii Makuszyńśkiego, znowu przyszła kolej na Lwów, na świat nauki i na opowieść o człowieku, którego zna świat, a Polska skazała na infamią na podstawie plotki, a że był częścią polskiego Lwowa, to dodatkowo musiał zginąć w otchłani niepamięci. Profesor Rudolf Weigl, rekordzista noblowskich nominacji, człowiek, który życie spędził na walce z tyfusem plamistym. Ta książka to opowieść o mieście, które przeminęło, o czarze i uroku Galicji, o wielkich umysłach zatopionych w dyskusji podczas karmienia wszy w okupowanym, wojennym mieście. Niezwykła książka.
Profesor Rudolf Weigl urodził się w Galicji, za panowania Franciszka Józefa, w zamożnej rodzinie, gdy miał kilka lat,zmarł mu ojciec, matka ponownie wyszła za mąż i tak mały Rudolf zaczął się polonizować. Zasymilował się do tego stopnia, że był doskonale dwujęzyczny, a ludzie, wspominając go, nie pamiętają, aby miał obcy akcent. To pochodzenie i życiowe perturbacje sprawiły, że nabrał przekonania, że narodowość się wybiera, że niczego nie przesądza urodzenie. Dlatego wiele lat później odmówi podpisania reichslisty, chociaż byłoby to dla niego bardzo korzystne. Zwiąże swoje życie z tyfusem, z wszami, które tę chorobę roznosiły. Żył w sprzyjających czasach, bo nic tak korzystnie nie wpływa na częstotliwość wybuchu epidemii tyfusu, jak wojna. Jego nazwisko znał cały naukowy świat, a jakim człowiekiem był Weigl prywatnie? Liberał, stroniący od polityki, uczciwy do szpiku kości, flirciarz, zapalony łucznik i wielbiciel polowania, z tego ostatniego definitywnie wyleczyła go wojna. Człowiek inteligentny, pracowity o ciekawym charakterze. Te cechy sprawiają, że książkę czyta się jak najcudowniejszą powieść.
Jeżeli ktoś nie zna książek Mariusza Urbanka, powinien to czym prędzej nadrobić. Nie musi koniecznie od biografii Weigla, ale moim zdaniem warto te książki czytać. Są wspaniałe na jesień. Te książki mają w sobie dużą dozę melancholii. Zawsze mnie zastanawia to, jak człowiek z Wrocławia, potrafi pisać o Galicji, o Lwowie, może faktycznie ten klimat Kresów został przeflancowany na wrocławski grunt? Zachwyca mnie naukowy świat naukowy Lwowa opisany przez Mariusza Urbanka, pokazuje świat, który przeminął, świat, w którym honor był cnotą nadrzędną, tę degrengoladę widać, już w powojennych czasach, widać jak zmieniają się obyczaje. To jakby elegia o świecie, który został zmieciony z powierzchni ziemi.
Nie sposób nie polubić Rudolfa Weigla, ciężko pokochać biografię bez sympatii do jej przedmiotu. Czytając końcówkę, było mi smutno, że człowiek, któremu tyle ludzi zawdzięczało życie, nie tylko dzięki pracy w Instytucie Tyfusowym, ale także ci, którym ocaliły życie jego szczepionki, był tak niesprawiedliwie potraktowany przez nasz kraj i przez ludzi. Nie będę Wam opowiadała bajek, biografia jest genialnie napisana i naprawdę warto, a wręcz trzeba ją przeczytać.
Katarzyna Mastalerczyk