Gdybyśmy się przenieśli do roku 1950 to zapewne nie bylibyśmy w stanie uwierzyć w to, że na całym świecie istniało wtedy maksymalnie dwanaście komputerów. I to nie takich, jakie znamy dziś. Spróbujcie wyjaśnić dzisiejszej młodzieży, że kiedyś telewizja była czarno-biała, a smartfony nie istniały. Padnie krótkie pytanie: \”To jak Wy żyliście?\”. Wyobrażacie sobie, że jadąc w podróż albo próbując dotrzeć do jakiegoś miejsca docelowego korzystacie z atlasu drogowego albo mapy miasta, a nie z nawigacji w telefonie? Kiedyś to było normalne, ewentualnie \”koniec języka za przewodnika\”. Pamiętacie, gdy pisząc pracę domową sięgało się do encyklopedii, a nie do Internetu? Pamiętacie, jak potrafiliście znaleźć znajomych na dworze, bez wcześniejszego umówienia się na Facebooku? To teraz zadajmy sobie pytanie: zmierzamy w dobrym czy złym kierunku?
Świat idzie do przodu, ludzki gatunek idzie do przodu, jednak czy istnieje gdzieś pewna granica, której lepiej nie przekraczać? Nie można zaprzeczyć ogromnemu rozwojowi nauki i technologii, który przyniósł ze sobą na pewno ogrom korzyści, ale czy nie odnosicie wrażenia, że sprawił, iż gatunek ludzki zrobił się bardziej zachłanny? Wciąż chcemy czegoś więcej, zaczynamy bawić się w przysłowiowego boga, zaczynamy za bardzo iść w stronę science-fiction. Jednak czy to sztuczna inteligencja jest realnym zagrożeniem dla ludzi? To wciąż sporna kwestia, na którą ciężko znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Profesor Toby Walsh w swojej książce podejmuje próbę rozwikłania tej zagadki, ale mimo wszystko nie jest to tak proste. Może sama AI byłaby w stanie odpowiedzieć?
Sztuczna inteligencja coraz bardziej kształtuje świat. Być może w naszych głowach jej wizja jest nieco inna niż w rzeczywistości, ale nie da się zaprzeczyć temu, że otacza nas z niemal każdej strony. Fakt, filmy i inne media niejednokrotnie dawały nam taki obraz sytuacji: niedaleka przyszłość, ogromny postęp technologiczny i sztuczna inteligencja, która w końcu zaczyna samodzielnie myśleć, buntuje się i doprowadza do zagłady ludzkości. Jednak jeżeli sięgnięcie po książkę Walsha to przekonacie się, że pod hasłem \”sztuczna inteligencja\” kryje się coś więcej niż krwiożercze roboty czyhające na wasze życie. Walsh opisuje w swojej książce początki rozwoju AI, stan AI na dzień dzisiejszy oraz jej wpływ na nas jako społeczeństwo, a także potencjalną przyszłość – z jednej strony obiecującą, z drugiej lekko przerażającą. Co więcej, robi to w sposób naprawdę jasny, klarowny i przystępny.
Nie mogę napisać, że jest to książka kontrowersyjna, ale z pewnością skłaniająca do pewnych refleksji i zastanowienia się nad tym, dokąd zmierzamy. To cudowne, że tyle osiągnęliśmy i wciąż się rozwijamy, ale doskonale wiemy, że pewne technologie w nieodpowiednich rękach mogą zrobić więcej szkody niż pożytku. Z pewnością mamy tutaj do czynienia z pięknymi ideami, a AI jest obiecującym kierunkiem dalszego rozwoju, ale myślę, że faktycznie pojawia się tutaj bardzo cienka granica. Sam autor wymienia poszczególne wady i zalety AI, a także potencjalne korzyści i zagrożenia. To wszystko daje do myślenia, bo chociaż z jednej strony wzbudza podziw i nadzieję, to jednak gdzieś tam pojawia się to uczucie niepewności i lęku.
Książkę polecam każdemu, kto interesuje się postępem technologicznym i naukowym, choć wydaje mi się, że właściwie powinien po nią sięgnąć naprawdę każdy. To taki zbiór wiedzy na temat sztucznej inteligencji, który daje nam jasny obraz tego, skąd się ona wzięła, jak się rozwijała, gdzie obecnie się znajduje i co jeszcze nas czeka w tym aspekcie. To ten rodzaj wiedzy, z którym warto się bliżej zaznajomić.
Magdalena Senderowicz