Praca w plotkarskim portalu internetowym nie była szczytem marzeń Julity, ale pozwalała myśleć o sobie, jako o dziennikarce. Napisanie artykułu o śmierci znanego aktora w wypadku samochodowym zajęło jej piętnaście minut – tytuł świetnie się klikał, przełożeni byli zadowoleni. Gdyby nie zaczęła grzebać dalej w tym temacie, snuć podejrzeń, pewnie dalej pracowałaby w podobnym stylu, może z czasem awansowała do portalu o poważniejszej tematyce. Ale ciekawość nie pozwalała jej zapomnieć o tym wypadku. Niestety istniał ktoś, komu ta dociekliwość przeszkadzała. I nagle Julita przekonała się, że prywatność w sieci nie istnieje – skompromitowana dziewczyna straciła pracę i anonimowość. Wbrew radom bliskich i zdrowemu rozsądkowi, postanowiła, że wyjaśni i nagłośni tę sprawę.
Spodobała mi się Julita. Zwyczajna dziennikarka internetowa, której zależy na prawdziwym temacie, a nie na codziennym opisywaniu wpadek ludzi znanych z tego, że są znani. Zwyczajna współczesna dziewczyna ze smartfonem w dłoni. Nie spodziewała się, że jej pierwsze dziennikarskie śledztwo może być tak niebezpieczne. Że będzie musiała nauczyć się funkcjonować w świecie swojego przeciwnika. Że będzie to wymagało od niej tyle zaangażowania, poświęceń i gotowości na wszystko. I nie miała żadnej pewności, czy to, czego się dowie, będzie miało jakąkolwiek wartość.
Jakub Szamałek wykonał fenomenalny literacki przeskok od kryminału częściowo osadzonego w starożytności do mocno współczesnego, wypełnionego nowoczesnymi technologiami thrillera. Nawiązując do informacji, że \”Cokolwiek wybierzesz\” to nie powieść science-fiction, musiałam z niechęcią zaakceptować fakt, że to, co autor opisywał, istnieje w rzeczywistości. Że jest gdzieś w Internecie zakątek zwany jako darknet (w wyszukiwarce koło 1 990 000 000 wyników (0,29 s), na pierwszym miejscu film instruktażowy, jak się tam dostać), miejsce o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, najbardziej anonimowa część Internetu, gdzie można znaleźć wszystko – zwłaszcza to, co nielegalne. Dzięki temu, że Julita była dziennikarką, a nie informatykiem, i potrzebowała pomocy od kogoś, kto znał się na komputerach i funkcjonowaniu w cyberświecie, autor mógł opisywać technologiczne zawiłości nieco prostszym językiem, co z pewnością ułatwiło zrozumienie jego pomysłów takim laikom, jak ja.
Lubię, gdy mój telefon podpowiada mi, w ile minut dojadę do pracy. Gdy pyta, czy podobało mi się ostatnio odwiedzone miejsce. Gorzej, gdy nagle wyświetla mi reklamę perfum, o których niedawno rozmawiałam z mężem, ale jeszcze nie wstukałam ich nazwy w wyszukiwarce. Dzisiejsza rzeczywistość pełna jest trudnych wyborów – szybko, mniej lub bardziej świadomie przehandlowujemy swoją prywatność na wygodę. Zakładamy, że świat wie o nas tyle, ile zdecydujemy się upublicznić, nie przyjmujemy do wiadomości, że ktoś mógłby czytać nasze maile, czaty z przyjaciółmi, obejrzeć zdjęcia i dokumenty umieszczone w chmurze. Po przeczytaniu tej książki byłam przerażona, jak łatwo ktoś mógłby mnie potraktować podobnie jak Julitę. Chciałabym powiedzieć, że wyciągnę lekcję z tej książki, że historia Julity nauczy mnie czegoś w kwestii bezpieczeństwa w sieci. Ale wiem, że za kilka dni zatęsknię za wygodnym logowaniem z zapamiętanym hasłem czy szlaczkiem do odblokowywania telefonu. Pozostaje mi się tylko liczyć, że nigdy nie zostanę uznana za kogoś wartego zainteresowania.
Szybko udzielił mi się niepokojący nastrój powieści. Wartka akcja od razu mnie wciągnęła, a relacje z perspektywy kilku bohaterów dawkowały napięcie. Nie spodziewałam się kompletnie, w jakim kierunku zmierza intryga, dryfowałam wraz z prądem kolejnych rozdziałów. Na niektóre pytania nie znalazłam odpowiedzi, niektóre fakty zaskoczyły mnie równie mocno, co Julitę. A kiedy skończyłam czytać, nie byłam pewna, czy mam prawo osądzać bohaterów, bo ich świat nie był czarno-biały, a ich decyzje nie były moralnie jednoznaczne. \”Cokolwiek wybierzesz\” to powrót autora w świetnym stylu i zapowiedź kolejnych powieści z serii \”Ukryta sieć\”, osadzonych we współczesnym, uzbrojonym tylko w nieskuteczne firewalle świecie.
Jagoda Miśkiewicz-Kura