Niewielki zamek położony wśród rozległych pól i lasów, piękna pani na włościach, tęsknie wyczekująca ukochanego męża, jej niezwykle urodziwa przyjaciółka, dworzanie, sługi, bogaci szlachcice i ubodzy pielgrzymi… Do tego niechciany narzeczony i próba uniknięcia zaplanowanego przez krewnych związku. Początek pasjonującej historii? Tak, ale nie płytkiego romansu, lecz napisanej z rozmachem powieści obyczajowej obejmującej 40 lat życia dwóch średniowiecznych kobiet.
\”Branki w Jasyrze\”, bo o nich mowa opowiadają ciekawą historię szlachcianek, które po najeździe tureckim w 1241 roku znalazły się w niewoli.
Burzliwe losy Ludmiły i Elżbiety zostały rzucone na szerokie tło obyczajowe średniowiecznej Europy. Wraz z bohaterkami poznajemy stosunki panujące na dworze Bolesława Wstydliwego i jego żony Kingi, wyruszamy w głąb Państwa Osmańskiego, dokąd zostają uprowadzone obie kobiety. Towarzyszymy im w czasie ich codzienności zarówno tej zamkowej, jak i tej dziejącej się w mongolskiej jurcie. Mało tego, mamy okazję przyjrzeć się pątnikom do Ziemi Świętej, biczownikom, wszelkiej maści kupcom i podróżnikom przemierzającym drogi i bezdroża Europy i Azji. Bo też, może trochę na wyrost, ale można by nazwać tę powieść powieścią drogi. Nasze bohaterki wiele podróżują, to uciekają, to znów wracają. Dzieje się naprawdę wiele, a ich los zmienia się jak w kalejdoskopie. Na uwagę zasługuje niezwykle silna więź łącząca obie przyjaciółki, które potrafią poświęcić własną wolność i z narażeniem życia pospieszyć na pomoc. Kolejnym walorem książki są bogate opisy przyrody i obyczajów, dzięki czemu czyta się ją nie tylko jak barwą powieść, ale i swego rodzaju książkę podróżniczą.
Współczesnego czytelnika drażnić może trochę dydaktyzm i religijne napomnienia, ale też pamiętać trzeba, że Deotyma nie jest współczesną pisarką mającą dostęp do najnowszych badań historycznych, lecz jedną z pierwszych powieściopisarek w Polsce dziewiętnastowiecznej, a jej wiedza o krajach azjatyckich wiąże się z własnymi doświadczeniami, gdy wraz z ojcem wyruszyła po powstaniu styczniowym na zesłanie w głąb Rosji.
Anna Kruczkowska